Latem tygodnik "Der Spiegel" ujawnił konkluzje raportu przygotowywanego w Szwajcarii na zlecenie UE. Były miażdżące dla Gruzji oskarżanej w nim o wywołanie wojny. Później wyszło na jaw, że niektórzy eksperci pracujący nad dokumentem dorabiali jako lobbyści Gazpromu. Unia wstrzymała zatem jego publikację. Pojawili się nowi eksperci, w tym Polacy. Jeden z nich mówił mi wprost, że celem nowej ekipy jest zdjęcie z Gruzji wyłącznej winy za wojnę.

Reklama

>>> Czytaj więcej o raporcie na temat wojny w Gruzji

I stało się. Gruzja wywołała wprawdzie konflikt, ale to Rosja zaostrzała sytuację. Nie było gruzińskiego ludobójstwa na Osetyjczykach, ale operacja Tbilisi przeciwko Osetii Południowej nie znajduje usprawiedliwienia w świetle prawa międzynarodowego. Gruzji nie można było zostawić samej naprzeciw silnej Rosji, z drugiej jednak strony robimy z Moskwą interesy i nie wolno za bardzo jej antagonizować. Wilk syty i owca cała.

Oportunizm? Nie, geopolityka. Unia zachowała się jak mądry król Salomon, ponieważ nie miała innego wyjścia. Obarczenie wyłączną winą Gruzji pognębiłoby ten kraj, przerzucenie zaś pełnej odpowiedzialności na Rosję byłoby po prostu kłamstwem.