Resort finansów ruszył na wojnę z twórcami międzynarodowych rankingów, w których Polska tradycyjnie nie wypada zbyt dobrze, uchodząc za kraj wysokich podatków i do tego niezbyt przyjazny biznesowi. I w mówieniu o wojnie nie ma w tym przypadku ani krztyny przesady. Po pierwsze, odpowiedzialny za podatki wiceminister finansów Maciej Grabowski w dość dosadnych słowach podsumował raport Banku Światowego „Doing Business” jako mało wiarygodny i niesprawiedliwy. W obecnym kształcie tworzenie takiego rankingu jest niepotrzebne, szkodliwe i mylące – przekonywał.
Jeszcze dobrze nie zdążyłem przemyśleć jego argumentów, a już ministerstwo wysłało do redakcji swoje bardzo krytyczne uwagi do rankingu „Paying Taxes”. W tym zestawieniu też nie wypadamy zbyt dobrze, zatem reakcja ministerstwa zielonej wyspy, ostatniego bastionu wzrostów na wzburzonym oceanie kryzysów, nie dziwi. A jednak gdy się chwilę zastanowić, nie sposób nie przyznać ministrowi Grabowskiemu racji przynajmniej w tej części, w której odnosi się on do rankingów dotyczących systemów podatkowych. Dlaczego?
Grabić dla ogólnego dobra
Podatki nie są od uszczęśliwiania przedsiębiorców i nie możemy zapominać, że podstawową rolą i funkcją podatków i systemów podatkowych jest dostarczanie pieniędzy do kasy państwa. Czyli, upraszczając, grabienie obywateli z pieniędzy w imię realizacji takich czy innych wspólnych celów. Taka jest rola podatków od chwili, gdy je wymyślono, i taka pozostanie tak długo, jak długo podatki będą istnieć.
Raje podatkowe górą
Z tego punktu widzenia tworzenie przyjaznej przedsiębiorcom czy innym grupom społecznym polityki podatkowej jest czystą fikcją. W takich rankingach zawsze najlepiej będą bowiem wypadały te kraje, które mogą sobie pozwolić na rozpieszczanie obywateli niskimi lub zgoła żadnymi podatkami. Czyli – jak określił je minister Grabowski – raje podatkowe albo kraje posiadające bogate zasoby bogactw naturalnych. To jednak tylko część prawdy.
Polska nie wypada bowiem źle wyłącznie w kategorii wysokości obciążeń podatkowych. Kiepsko oceniane są także funkcjonujące u nas procedury rozliczeń, rejestracji firm etc. I to właśnie marne oceny na tym polu najbardziej zabolały polskie władze, bo wiele na tym polu ostatnio zrobiono. Sporo uciążliwych obowiązków zniesiono. Kłopotliwych procedur uproszczono. A nie widać tego w rankingach.
Następcy nagrodzeni
Kłopot z rankingami jest taki, że są one spóźnione w stosunku do rzeczywistości. To, co zrobione ostatnio, zauważą dopiero w kolejnych edycjach. A to dla obecnych włodarzy może być nieco za późno. Jeśli bowiem przegraliby przyszłoroczne wybory – chociażby nie wiem jak wydawało się to dziś mało prawdopodobne – może się okazać, że kupony od skokowej poprawy naszych notowań w rankingach odetnie już kto inny. I to właśnie tu może być pies pogrzebany.