Palikot nie precyzuje, co ma na myśli pisząc, że pokutuje za decyzję o przyjęciu funkcji wiceszefa klubu PO. "Podjąłem decyzję legitymizowania działań Grzegorza Schetyny jako szefa klubu PO - zostałem jego zastępcą i teraz mam za swoje" - pisze poseł. Jednocześnie odsyła do artykułu w "Gazecie Wyborczej", gdzie opisano naciski lobbystów na komisję Przyjazne Państwo, której jest szefem. W artykule cytowano słowa Grzegorza Schetyny, który ma ponoć "dostrzegać problem lobbystów w komisji".

Wyliczając porażki z 2009 roku Palikot pisze też o jego politycznych losach związanych z komisją PP. "Dałem się wyrzucić z tej komisji i teraz płacę cenę za polityczne spowolnienie jej prac" - wyjaśnia.

Rachunek sumienia Palikota liczy w sumie 10 punktów. Pierwsze dwa poświęcone są córce, matce i teściowej.

"W tym roku urodziła się Zosia. To pierwsza córka po trzech synach. Czy dość się nią cieszyłem i zajmowałem? Niestety nie. Choć jest tak słodka i radosna, że mogłaby z powodzeniem zastąpić cały świat. Nawet <słońce Peru> i Grzegorza <no merci>" - pisze Palikot.

"Mama i teściowa. Nie miałem dla nich dostatecznej uwagi. Jak zawsze mnie za szybko i niepotrzebnie irytowały. Tłumaczyłem to sobie odwieczną walką matki z córką, czemu były poświęcone misteria w Eleusis, ale wiem, że po prostu nie dałem rady. Byłem za mało wyrozumiały i za mało ciepły" - dodaje.

Palikot ma też do siebie ptretensje o to, że nie namówił Andrzeja Olechowskiego do zaniechania startu w wyborach prezydenckich i że nie schudł. "Nie obroniłem efektów diety i po pierwotnym sukcesie, niestety wróciłem do poprzedniej wagi w połowie, czyli schudłem najpierw 6 kg, a potem odzyskałem 3 kg"


W ostatnim punkcie jest wyjątkowo dla siebie krytyczny. Za mało medytowałem. Za mało rozmawiałem z synami. Za mało nowych ludzi pojawiło się w kręgu rodzinnym. Za mało chodziłem na szkolenia i wykłady. Stoję w miejscu w sensie duchowym, a nawet intelektualnym










Reklama