We wtorek przez ponad cztery godziny Cichocki był przesłuchiwany w trybie niejawnym przez posłów komisji śledczej ds. afery hazardowej. Zeznawał on już - na posiedzeniu otwartym komisji - w styczniu. Jednak wówczas nie odpowiedział na niektóre pytania, zasłaniając się tajemnicą.

Reklama

"Starałem się bardzo konkretnie i bardzo precyzyjnie dopowiedzieć jakieś nowe elementy, szczegóły do tego, co mówiłem przez tyle godzin w czasie przesłuchania jawnego" - powiedział Cichocki dziennikarzom po zakończeniu przesłuchania.

Zaznaczył, że "w paru momentach" musiał odpowiedzieć na pytania posłów: "nie pamiętam", ponieważ "upłynęło już bardzo dużo czasu od tych wydarzeń i niektóre szczegóły się zacierają".

Jak mówił, wydaje mu się, że informacji, które miał do przekazania komisji a którymi nie mógł się podzielić z posłami podczas przesłuchania otwartego, nie było wiele. "Natomiast posłowie pracują, zyskują nowe perspektywy na różne wydarzenia czy wątki, dlatego też korzystali z okazji, żeby o różne rzeczy dopytać" - powiedział Cichocki.

Dodał, że w jego ocenie, podczas niejawnego przesłuchania nie padło wiele nowych pytań - w stosunku do przesłuchania otwartego - które wnosiłyby coś do sprawy. Zastrzegł jednocześnie, że mówi to ze swojej "wąskiej perspektywy". Jak zaznaczył, nie widzi bowiem "tych wszystkich klocków, z których składają ogląd sytuacji posłowie i posłanka". Z tego względu - zaznaczył Cichocki - to posłowie z komisji a nie on mogą ostatecznie ocenić, co jest istotne dla sprawy, a co nie.

Pytany, czy przesłuchanie przyniosło jakąś nową wiedzę na temat spotkań premiera Donalda Tuska z ówczesnym szefem CBA Mariuszem Kamińskim w sierpniu i wrześniu 2009 roku, odparł: "chyba nie". "Właściwie w obiegu publicznym są wszelkie dokumenty, które pozwalają te spotkania dosyć precyzyjnie odtwarzać. Ale może posłowie z tego, co mówiłem, wyciągnęli coś ciekawego" - zaznaczył sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych.

Cichocki powiedział też, że nie widzi potrzeby przeprowadzenia konfrontacji Kamińskiego z premierem. "Ale - tak, jak premier powiedział - jeżeli będzie taka wola komisji, to ani pan premier, ani nikt inny nie będzie unikał żadnych spotkań, które miałyby pomóc komisji w dotarciu do prawdy" - zaznaczył Cichocki.

Reklama

czytaj dalej >>>



Wcześniej w przerwie przesłuchania poseł Neumann powiedział PAP, że zeznania Cichockiego potwierdzają teorię, że CBA "nie przyłożyło się do akcji", której pokłosiem jest tzw. afera hazardowa. W jego opinii, materiał zawarty w analizach CBA przekazanych premierowi Donaldowi Tuskowi w sierpniu i wrześniu 2009 r. był słabo przygotowany. "Był niekompletny, był zebrany ze ścinków różnych rozmów. Połączono wątki, po to, żeby stworzyć wrażenie - nieprawdziwe zresztą - o stratach budżetu, o zagrożeniu dla ustawy" - mówił poseł PO.

Dodał, że w ślad za analizami nie przedstawiono później oceny prawno-karnej i doniesienia do prokuratury wynikającego z materiału. "To pokazuje kompletny nieprofesjonalizm Mariusza Kamińskiego w tej sprawie" - ocenił polityk PO.

Według niego, były szef CBA wprowadzał premiera, któremu przekazywał przygotowane przez Biuro analizy, w błąd. "Pytanie, czy robił to celowo, czy zabrakło mu kompetencji?" - mówił Neumann. Jak ocenił, nie da się udowodnić jednego z twierdzeń, które znalazły się w analizie CBA, że budżet państwa miałby stracić ok. 500 mln zł, gdyby nie rozszerzono katalogu gier objętych dopłatami.

Poseł mówił, że dopłaty nie zniknęły z ustawy, a ich wprowadzenie - jak wynika z zeznań wielu świadków nie tylko z branży hazardowej - mogło wręcz spowodować uszczerbek dla budżetu, a nie zwiększyć do niego wpływy.

Neumann zaznaczył, że biznesmeni - wymieniani w materiałach CBA dotyczących tzw. afery hazardowej - Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak nie są rekinami branży hazardowej, bo ich udziały w tym rynku są niewielkie. "To już jest kilka nieprawdziwych faktów zawartych w całym przedstawieniu sytuacji przez Mariusza Kamińskiego" - powiedział poseł.

Według relacji Neumanna, Cichocki podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania dotyczące spotkania u premiera 14 sierpnia 2009 r., w którym poza Mariuszem Kamińskim brał on również udział.

Spotkanie to dotyczyło ustaleń CBA w sprawie tzw. afery hazardowej; Kamiński poinformował szefa rządu o rozmowach polityków PO Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego z biznesmenami branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem i Janem Koskiem - w kontekście przygotowywanych wówczas zmian w tzw. ustawie hazardowej.

Zeznając przed hazardową komisją śledczą Mariusz Kamiński powiedział m.in., że podczas spotkania, na pytanie Tuska, jak ocenia pod kątem prawno-karnym zachowania polityków PO w tej sprawie, użył słów, że "kodeks karny będzie miał zastosowanie". Natomiast według premiera, który także zeznawał przed komisją, ówczesny szef CBA mówił, że będzie wprawdzie prowadzona jeszcze przez Biuro analiza prawno-karna, ale na tym etapie nie ma mowy o doniesieniu do prokuratury.

Cichocki - jak relacjonował Neumann - zwrócił uwagę na fakt, że Kamiński inaczej przedstawiał te wydarzenia na konferencji prasowej w Rzeszowie (odbyła się już po wybuchu afery), a inaczej później przed komisją. Pierwsza wersja miała być zbieżna z tym co przed śledczymi mówili premier i Cichocki. "Kamiński później zmienił zdanie. To jest fakt, który ma potwierdzać wersje premiera i ministra Cichockiego" - powiedział Neumann.

Jego zdaniem, niepotrzebna będzie zatem konfrontacja Tuska i byłego szefa CBA. "Dzisiaj nic to nie wnosi. Mamy informację złożoną przez kilku świadków, która generalnie potwierdza wersje premiera i ministra Cichockiego, wersji Mariusza Kamińskiego nie potwierdza nikt" - powiedział poseł PO.

czytaj dalej >>>



Rozczarowany przebiegiem przesłuchania Cichockiego był Zbigniew Wassermann (PiS). Poseł PiS powiedział PAP, że nie spodziewał się, że od ministra, sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych będzie otrzymywał odpowiedzi typu "nie pamiętam". Właśnie niepamięcią - według polityka PiS - Cichocki zasłaniał się, gdy proszony był o podanie szczegółów niektórych spotkań, w których brał udział.

Według relacji Wassermanna, Cichocki nie powiedział nic nowego ws. spotkania 14 sierpnia 2009 r., na którym ówczesny szef CBA mówił premierowi o kontaktach polityków PO z biznesmenami branży hazardowej w kontekście prac nad ustawą o grach.

Zdaniem posła PiS duże wątpliwości budzą kompetencje, które otrzymał Cichocki. Wassermann wyraził zdziwienie, że szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski nadał mu uprawnienie do nadzorowania służb. "Pan minister Cichocki nie potrafił wskazać, o jakie to uprawnienia nadzorcze chodziło i to budziło zdumienie" - mówił poseł PiS.

Według niego, w tej sprawie mogło dość do przekroczenia uprawnień. Dodał, że złamaniem prawa mogło być też nieuprawnione udostępnienie Cichockiemu informacji tajnych dotyczących czynności operacyjnych CBA. "Te uprawnienia przekraczały te osoby, które dały zgodę na zapoznanie się z tajnym materiałem osobom, których szef służb (wytwarzających materiały - PAP) nie upoważnił do tego" - powiedział polityk. Jego zdaniem, wszystko wskazuje na to, że w tej sprawie będzie zawiadomienie do prokuratury.

Zdaniem Bartosza Arłukowicza (Lewica) niejawne przesłuchanie Cichockiego wniosło kilka ciekawych informacji do jego wiedzy o kwestiach badanych przez komisję śledczą.

"Rozmawiamy o kilku wątkach; o informacjach, o których nie mogliśmy rozmawiać w trybie jawnym. Są to informacje wnoszące kilka ciekawych szczegółów" - powiedział. Dodał, że w kwestii jednego z wątków badanych przez komisję uzyskał informacje, które są dla niego ważne i na które czekał. "Pytałem o zdarzenia, w których uczestniczył pan minister Cichocki" - dodał.

"Komisja musi bardzo precyzyjnie wyjaśnić dwie sprawy - sprawę procesu legislacyjnego i ochrony tego procesu i sprawę potencjalnego przecieku (o akcji CBA)" - zaznaczył Arłukowicz.