Według Sasina, Kancelaria Prezydenta wysłała listy osób z podziałem na samoloty do podległego ministerstwu dowództwa sił powietrznych i do 36. pułku.

Te instytucje musiały wiedzieć, że dziennikarze lecą jakiem, a cała delegacja w tym wszyscy dowódcy - tupolewem - argumentuje Jacek Sasin.

Reklama

>>>Wyjazd dowódców do Katynia. Klich wiedział

"Ministerstwo Obrony Narodowej miało pełną świadomość, kto leci z panem prezydentem z dowódców wojskowych i to jest poza dyskusją, w jaki sposób odbywa się ten transport" - powiedział w RMF FM.

Sasin twierdzi, że już samo zaproszenie do składu delegacji oznaczało, iż generałowie będą towarzyszyć prezydentowi także w trakcie lotu do Katynia.

"Albo mamy do czynienia z tym, że pan minister wiedział, a teraz po prostu nie chce się przyznać i zrzuca winę na innych, a najłatwiej zrzucić ją na tych, którzy nie żyją - na organizatorów tego wyjazdu. Albo też rzeczywiście nie wiedział, ale wtedy powstaje pytanie, czy w ogóle wie, co dzieje się w podległym mu resorcie" - skomentował w RMF FM Jacek Sasin