Materiały ze śledztwa, które jeszcze trwa, ujawnia się tylko w wyjątkowych wypadkach. Czy tym razem takie wyjątkowe okoliczności rzeczywiście zaszły? Otóż nie, wybrane materiały operacyjne ze śledztwa, które mają rzucać cień na opozycyjną partię prowadzącą w sondażach, zostały pokazane nie ze względu na dobro śledztwa, ale dlatego, że Jarosław Kaczyński przegrał dwie wyborcze debaty.
Na wczorajszej konferencji prasowej Mariusz Kamiński przedstawił wybrane nagrania operacyjne ze śledztwa CBA przeciwko zatrzymanej przed dwoma tygodniami posłance Platformy Beacie Sawickiej. Szef CBA podkreślał, że posłanka rozmawia z "kolegą z parlamentu". Świadomie kompromitował polityków PO, wiedząc doskonale, że wiarygodności tych nowych zarzutów nie da się sprawdzić przed dniem głosowania.
Później pojawił się przeciek, że owym "kolegą Sawickiej", do którego szef CBA uczynił aluzję podczas konferencji prasowej, mógł być Marek Biernacki reprezentujący Platformę w sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Z kolei sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński powiedział, że Sawicka była "prawą ręką Grzegorza Schetyny". Mariusz Kamiński do prezentacji medialnej wybrał też inny fragment rozmowy telefonicznej mający skompromitować Platformę jako partię opowiadającą się za częściową prywatyzacją służby zdrowia, za co dzień wcześniej premier Kaczyński tę partię gwałtownie atakował.
Opozycja od dawna twierdziła, że ludzie CBA od miesięcy krążą po kraju i proponują łapówki politykom. Powstaje lista umoczonych, która posłuży Prawu i Sprawiedliwości do uprawiania polityki. Twierdzono, że Mariusz Kamiński nie jest już od dawna ikoną apolitycznej i ponadpartyjnej walki z korupcją, ale stał się posłusznym partyjnym żołnierzem Jarosława Kaczyńskiego.
Otóż wczorajsza konferencja prasowa szefa CBA potwierdza taki czarny scenariusz. PiS robi wszystko, aby ani CBA, ani idea walki z korupcją nie przetrwały jej ewentualnej wyborczej porażki. Kiedy prokurator Engelking równie widowiskowo prezentował wybrane materiały ze śledztwa w sprawie przecieku dotyczącego prowokacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa, można jeszcze było powiedzieć, że robi to w ramach samoobrony. Zatrzymanie i przesłuchanie Kaczmarka stało się bowiem pretekstem do twierdzeń, że żyjemy w państwie Securitate i Stasi, a także do komentarzy, że Polska weszła w fazę porównywalną do represji stalinowskich. Jednak po zatrzymaniu Sawickiej nikt nie porównywał jej do ofiar stalinizmu, nawet Adam Michnik. A Platforma Obywatelska usunęła ją ze swoich szeregów i skreśliła z listy kandydatów. Więc dobro żadnego śledztwa, dobro służb specjalnych i ich pracowników nie wymagały tej nowej pokazówki. Wymagała jej kampania wyborcza. Wymagały jej dwie debaty przegrane przez Jarosława Kaczyńskiego, wymagał jej nagły wzrost notowań największej partii opozycyjnej.
Jarosław Kaczyński rzuca na front wszystkie swoje rezerwy, zużywając politycznie także to, czego zużyć nie miał po prostu prawa: ideę IV RP jako głębokiej reformy państwa, a także ideę bezkompromisowej i apolitycznej walki z korupcją. Idea IV RP, tak jak została pokazana i użyta przez PiS w ostatnich dniach kampanii wyborczej, to nie Rosja Putina, to nie państwo autorytarne, to coś bez porównania bardziej kompromitującego. To państwo, którego najważniejsze i najbardziej wrażliwe instytucje - służby specjalne - stały się jeszcze jednym partyjnym billboardem.