"Wiem, że pojechał do Szwajcarii, aby wyciągnąć pieniądze z konta Krzysztofa Rutkowskiego. Były tam duże sumy w euro i dolarach" - powiedział DZIENNIKOWI Jerzy Godlewski, detektyw z Hamburga, powołując się na materiały operacyjne zagranicznych służb specjalnych.

Misztal tym słowom zaprzecza. Twierdzi, że pieniądze były przeznaczone na kupno nieruchomości za granicą. "Wraz z narzeczoną zdecydowaliśmy jednak, że te nieruchomości są drogie i nie ma sensu inwestować. Z tymi pieniędzmi wracaliśmy więc ze Szwajcarii do Polski" - tłumaczy wyraźnie zdenerwowany. "Szkoda, że tych pieniędzy nie wiózł dla mnie" - komentuje krótko Rutkowski.

Rutkowski i Misztal dobrze się znają. Obaj weszli do Sejmu z list Samoobrony, mieszkają w Łodzi, mają zamiłowanie do luksusu. Detektyw, na którym ciąży zarzut współpracy z mafią paliwową, ma zakaz wyjeżdżania z kraju i ograniczone fundusze. Według Godlewskiego Misztal postanowił mu pomóc. "Miał ostatnią szansę na wykorzystanie paszportu dyplomatycznego. Szwajcarskie i niemieckie służby, wiedząc o akcji, dały cynk na granicę i dlatego poseł został zatrzymany" - opowiada nasz rozmówca. Dodaje, że Misztal miał otrzymać 20 proc. przewożonej sumy.

Mimo że poseł został zatrzymany na granicy z równowartością miliona dolarów, pieniądze nie zostały skonfiskowane. Jak twierdzi MSZ, przedstawił on stosowny dokument bankowy. "Wiedząc, jaka kwota w euro i w dolarach znajduje się na koncie Rutkowskiego, Misztal tyle samo wypłacił w Polsce, aby otrzymać ten kwit" - mówi Godlewski.





Reklama