To będzie historia o tysiącach fałszywych faktur i dokumentów, firmach słupach, oszustwach, łapówkach i praniu brudnych pieniędzy. Setki tomów akt, dziesiątki świadów... Nic dziwnego, że już dziś rzeczniczka sądu twierdzi, że proces może potrwać bardzo długo.

Reklama

Od sporządzenia aktu oskarżenia w sprawie śląskiej mafii paliwowej minęło już prawie półtora roku. Nie było chętnych do prowadzenia tej sprawy. Sądy przez wiele miesięcy odsyłały sobie nawzajem akta - ostatecznie problem rozstrzygnął Sąd Najwyższy. Sprawę przekazał do Sądu Okręgowego w Katowicach.

Na ławie oskarżonych zasiądzie 21 osób. Najważniejszy z nich, Henryk M. - zwany śląskim baronem paliwowym - będzie odpowiadał z wolnej stopy. Pod koniec sierpnia, po pięciu latach aresztu, wyszedł na wolność. Na dalsze zatrzymanie nie zgodził się Sąd Apelacyjny.

Henryk M. jest oskarżony m.in. o założenie i kierowanie mafią paliwową, a także o udział w praniu brudnych pieniędzy i oszustwach podatkowych. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów.

Oskarżonym w tej sprawie - m.in. o pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych - jest też detektyw Krzysztof Rutkowski.

Reklama

Dziś podczas przerwy w rozprawie, po zgłoszeniu przez obrońcę M. wniosku o zwrot sprawy do prokuratury, Rutkowski porównał się do Barbary Blidy - byłej posłanki SLD, która popełniła samobójstwo podczas próby zatrzymania jej przez ABW.

Rutkowski stwierdził, że aresztowali go ci sami oficerowie, a akcja zatrzymania była PR-owską zagrywką PiS przed wyborami samorządowymi.