Zdaniem prominentnego polityka PiS Platforma wykorzystałaby żądanie pilnego spotkania z prezydentem, by zrobić kolejny „medialny show”. "Sikorski wracający z Brukseli byłby niczym przy Tusku z przerwanym urlopem, pokazywanym w TVN24, jak z żoną i dziećmi ląduje na Okęciu" - ironizuje rozmówca DZIENNIKA.

Taki scenariusz wróżył zresztą wczoraj w radiu RMF Grzegorz Schetyna. "Nie ma oficjalnego zaproszenia od prezydenta, ale jeśli się pojawi taka potrzeba, premier wróci z Włoch do Warszawy" - mówił. I zaznaczył, że zawsze u prezydenta może się pojawić szef MSZ Radosław Sikorski.

Sęk w tym, że Sikorski też jest na urlopie. "Do końca tygodnia, to wyjazd ustalony oczywiście z premierem" - powiedział DZIENNIKOWI rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Sikorski wyjechał, jak określił to jeden z jego współpracowników, "w poszukiwaniu słońca”. Wszystko więc wskazuje na to, że wyjechał znacznie dalej niż premier Tusk.

Z naszych ustaleń wynika, że premier zaplanował swój urlop już kilka tygodni temu. Bliski współpracownik Donalda Tuska: "Od czasu kampanii wyborczej szef jest permanentnie chory. Cały czas jest na lekach, nie ma kiedy odsapnąć". Jeden z polityków Platformy: "Na wspólny, rodzinny wyjazd naciskała żona premiera, Małgorzata".

Premier od soboty przebywa z rodziną we włoskich Alpach. "Narty? Nie, raczej rekreacja, trochę spacerów, świeże powietrze" - zdradza współpracownik Tuska. I od razu zaznacza: "Ma ze sobą komórkę i laptopa. Na pewno będzie też pracował, a już z całą pewnością będzie w stałym kontakcie z Warszawą".

W rządzie zastępują go obaj wicepremierzy. Obowiązki szefa rządu podzielili między siebie Grzegorz Schetyna i Waldemar Pawlak. "To prezes PSL poprowadzi dzisiejsze posiedzenie rządu" - powiedział nam jeden z ministrów. Dlaczego? "Prawdopodobnie dlatego, że jako były premier lepiej sobie z tym poradzi niż Grzegorz, który nie najlepiej czuje się w takich formalnościach" - przyznaje nasz rozmówca.

Ani Pawlak, ani Schetyna nie pojadą zamiast Tuska do Pałacu Prezydenckiego, by zdać Lechowi Kaczyńskiemu relację z piątkowej wizyty w Moskwie. Na takie spotkanie prezydent umówił się z premierem przed tygodniem podczas wspólnych konsultacji. "W żaden sposób nie chcemy panu premierowi przerywać tego urlopu" - zapewnia Michał Kamiński.

Także posłowie PiS nie zamierzają czynić Tuskowi wyrzutów z powodu wyjazdu na urlop. Jeden z członków władz klubu PiS dziwi się jednak, że premier zdecydował się na urlop tuż przed upływem 100 dni swojego rządu. "To może być znak, że jednak nie będzie żadnej ofensywy z tej okazji" - dywagują politycy opozycji. A być może dlatego, że PiS woli milczeć w tej sprawie. Gdy premierem został Jarosław Kaczyński, czekał z urlopem jeszcze krócej, bo tylko 21 dni, po których pojechał odpocząć do Juraty.