Departament Komunikacji Społecznej Kancelarii Premiera dotąd istniał wyłącznie teoretycznie. Poza szefem, ministrem Igorem Ostachowiczem, sekretarką i kierowcą nie miał bowiem innych pracowników. W ostatnim czasie jednak zaczął się rozrastać. Pierwszej kadry dostarczyła agencja Alert Media Adama Łaszyna. Ta sama, która doradzała PO podczas kampanii wyborczej. Przyszli stamtąd dwaj specjaliści: Grzegorz Szymański i Agnieszka Libor. Obecnie warunki negocjuje jeszcze trzech innych kandydatów, w tym - jak ustaliliśmy - dwoje dziennikarzy politycznych. Zespół Ostachowicza nie będzie dublować prac Centrum Informacyjnego Rządu, lecz je uzupełniać.
Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, PR-owców Tuska nazywa „dobrze naoliwionym mechanizmem do nowoczesnego zarządzania informacją”. Jak tłumaczy, w polityce skończyły się czasy spin doktorów, którzy kreowali wizerunek. Ich rolę przejęli story-spinersi, czyli ludzie, którzy kreują atrakcyjną dla publiczności opowieść.
W Platformie Obywatelskiej tę opowieść układają Rafał Grupiński - intelektualista i wykładowca związany z kulturą i mediami, obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i Sławomir Nowak - były prezes agencji reklamowej, obecnie szef gabinetu politycznego. Technicznie najbardziej pomaga im ściągnięty przez Grupińskiego jeszcze w czasie kampanii Ostachowicz, politolog i marketingowiec, który podczas kampanii przygotowywał Tuska do słynnej debaty z Jarosławem Kaczyńskim, ale także Tomasz Arabski, manager mediów i szef Kancelarii oraz Agnieszka Liszka, rzecznik prasowy. Zdaniem Mistewicza wszyscy oni razem piszą story pt. "cud Tuska". "Wszystko, co robi Tusk, jest temu podporządkowane. Choćby to, że o porozumieniu w sprawie traktatu lizbońskiego mówi: >cud miłości<" – uważa Mistewicz.
Nowy departament od PR oburza opozycję. "Nie chcę być złośliwy, ale jeśli pół Kancelarii zajmuje się wizerunkiem premiera, to jest w tym coś podejrzanego" - komentuje Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Rozwijanie nowego działu PR Tuska ostro krytykuje też Grzegorz Napieralski z SLD: "Takie biura propagandy są od zakłamywania rzeczywistości i oszukiwania ludzi" - bulwersuje się.
Jednak specjaliści od PR-u przyznają rację Tuskowi, nie opozycji. "Myślenie, że im więcej ludzi w rządzie zajmuje sie PR-em, tym bardziej oszukiwane jest społeczeństwo, pokazuje, że mimo zmiany nazwy, SLD pozostało w gębokim PZPR-ze" - komentuje słowa Napieralskiego Eryk Mistewicz.
Według marketingowców politycznych, departament Ostachowicza, jest wręcz niezbędny. A służby medialne Tuska wciąż skromne. Podają przykład Pałacu Elizejskiego, gdzie za same tylko wystąpienia prezydenta Sarkozy’ego odpowiada 150 osób. Dla porównania CIR zatrudnia ok. 30 osób.