ABW nie chce udzielać żadnych informacji o wynikach kontroli. Zdradziła jedynie, że została zakończona 17 marca i w pięciu sprawach skierowano wnioski do prokuratury.
Według "Gazety", we wrześniu 2007 roku oficerowie ABW pojechali do Szwajcarii, by doręczyć prezesowi Prokomu wezwanie do prokuratury. Akcję przerwano, bo była niezgodna z prawem. Doręczenie wezwania jest bowiem tak zwaną czynnością procesową i za granicą może być wykonane tylko przez polską ambasadę albo w porozumieniu z policją kraju, w którym przebywał biznesmen.
Z kontroli wynika, że Agencja, zwracając się o zgodę na stosowanie podsłuchów, okłamywała sąd. Twierdziła, że chodzi o podsłuchiwanie telefonu nieznanej z nazwiska osoby, której rozmowy mogą być ważne dla prowadzonych śledztw. Tymczasem wiedziano dokładnie, o jakie osoby chodzi. W ten sposób podsłuchiwano byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka.
Duża część wniosków z kontroli ABW dotyczy sytuacji kadrowej w Agencji. W czasach rządów PiS ze stanowisk zwolniono stamtąd około tysiąca osób, przesuwając większość do dyspozycji szefa. Oznaczało to, że zwolnieni nie wykonywali żadnej pracy, ale pobierali pensje. Osoby zaufane natomiast mogły szybko awansować.
Najszybszy awans przeszedł były wiceszef Agencji, katowicki prokurator Grzegorz Ocieczek. Do ABW w 2006 roku przyszedł jako szeregowiec. Agencję opuścił w 2007 roku w stopniu pułkownika.