"Każdy z Was może być Bolkiem, ale tego wam nie życzę" - mówił Wałęsa, stojąc naprzeciwko siedzącego w pierwszym rzędzie prezesa IPN. Szef instytutu oglądał czubki butów. Ale były prezydent niejeden raz nawiązywał do ostatnich oskarżeń o agenturalną przeszłość.
"Mówiłem w stoczni: przynieśliście mnie na rękach, a będziecie rzucać kamieniami" - rzucił Wałęsa. Ale Janusz Kurtyka nie dał się sprowokować. Nawet gdy były prezydent mówił: "dobrze, że wybraliśmy bliźniaki, nie pięcioraczki", Janusz Kurtyka zachowywał kamienną twarz. Mimo że roześmiała się siedząca obok niego zastępczyni Maria Dmochowska. Ta sama, która kilka dni temu zaprotestowała przeciwko wydaniu książki o Wałęsie.
Kurtyka wszedł do sali, w której odbywała się konferencja w ostatnim momencie. Panowie unikali swojego wzroku i nie podali sobie ręki. Szef IPN twierdził później, że nie było okazji...
Dziś rano w radiu RMF FM Janusz Kurtyka stwierdził, że IPN bierze pełną odpowiedzialność za treść książki Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Stwierdził też, że podpisuje się pod tezami, że Wałęsa był "Bolkiem" i brał za współpracę z SB pieniądze. A Wałęsa niezmiennie twierdzi, że wszystkie rewelacje historyków IPN to kłamstwa, za które odpowiedzą przed sądem.
Janusz Kurtyka także wygłosił kilka słów na konferencji. Referat pod bardzo aktualnym tytułem: "Jak prowadzić badania nad historią komunizmu w Polsce". Byłego prezydenta jednak już nie było.