Rząd występuje w przetargu na telefony jako jeden klient po raz pierwszy. Skorzysta w ten sposób ze zniżek wynikających z dużego zamówienia. Do tej pory ministerstwa zawierały umowy z operatorami na własną rękę.

Umowa z wygranym ma zostać podpisana na czas kadencji rządu, czyli na cztery lata. Stawka transakcji duża, bo służbowe telefony ma w sumie 5,5 tys. urzędników.

Reklama

Kancelaria Donalda Tuska liczy, że dzięki temu rządowe rachunki, dziś wynoszące blisko 9 mln zł rocznie, spadną o połowę. I to bez ograniczania ministrom i urzędnikom limitów minut do wygadania.

Szef kancelarii premiera Tomasz Arabski twierdzi, że takie korzyści przyniesie zmiana umów z operatorami, na podstawie których urzędnicy korzystają teraz ze służbowych komórek. Do takich wniosków Arabski doszedł po przeprowadzeniu audytu umów ministerstw i urzędów centralnych. "Analizując budżet KPRM, doszliśmy do wniosku, że umowy na telefony komórkowe zawierane były bez zwracania uwagi na skalę tego, jakim klientem jest kancelaria, że to duża firma. Dlatego postanowiliśmy zarządzić przegląd umów w całej administracji. Wyniki były zadziwiające. Nie dbano, by umowy były jak najbardziej korzystne dla urzędów państwowych" - twierdzi Arabski.

Ministrowie mogą rozmawiać ze służbowych komórek bez ograniczeń, urzednicy niższego szczebla mają limity. Bardzo różne, np. w kancelarii premiera od 90 zł do 350 zł. Niektóre umowy, jak np. w resorcie finansów czy sprawiedliwości, są wyjątkowo niekorzystne, bo podpisane na czas nieokreślony - i, choć rozmowy taniały, nie były zmieniane.

W ramach abonamentu urzędnicy między sobą nie mogli rozmawiać za darmo, co w przypadku umów z dużymi firmami jest powszechną praktyką. Obecnie miesięczny rachunek za jeden telefon rządowy wynosi średnio 131 zł. Kancelaria premiera szacuje, że po podpisaniu umów spadnie do 61 zł. "To nie są wielkie oszczędności, ale w sumie dzięki nim uda się np. wybudować kilka boisk więcej w ramach programu Orlik, czy też przybędzie w szkołach pracowni komputerowych" - przekonuje Arabski.

Upragnionych ponad 4 mln zł oszczędności rocznie rząd nie zobaczy od razu. Bo nie wszystkie urzędy przejdą na korzystniejsze warunki od przyszłego roku, gdyż wiążą je dłuższe umowy. Dlatego w pierwszym roku po rozstrzygnięciu przetargu zaoszczędzić uda się jedynie ok. 200 tys. zł.

Co ciekawe, czy to przy korzystnych, czy też przy mniej opłacalnych umowach na rządowe telefony, najtaniej podatnikom wychodzą rozmowy premiera. Donald Tusk w ogóle nie ma służbowego telefonu. Korzysta z prywatnej komórki. Różni się tym od swojego poprzednika Jarosława Kaczyńskiego, który jest znany z niechęci do komórek. Kiedy był szefem rządu współpracownicy kontaktowali się z nim na numer specjalnego telefonu partyjnego, który przeważnie ma przy sobie jego kierowca.