Publikacja IPN o przeszłości Lecha Wałęsy, oskarżająca byłego prezydenta o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, wciąż rozpala dyskusje. Politycy sięgają po mocne argumenty. Grzegorz Schetyna bez wahania stwierdza, że książka powstała na zlecenie polityczne.
"Ta sprawa jest sprawą polityczną. Ja nie patrzę na tę publikację i na to wszystko, co wokół niej się dzieje, jako na pracę naukowców, dwóch młodych naukowców, którzy w ambitny sposób chcą przedstawić historię lat 70. Ja patrzę na to jako na element politycznej gry i politycznej zemsty na Lechu Wałęsie" - mówi Schetyna w Polskim Radiu.
Kto oskarża byłego prezydenta? Schetyna wskazuje na polityków PiS. I od razu rzuca pytanie. "Gdzie byli ludzie, którzy teraz stanowią czołówkę PiS-u, kiedy Wałęsa prowadził wojnę z komunizmem, którzy teraz w togach oskarżycieli czy sędziów mówią, że on wtedy współpracował?" - mówi.
Ludwik Dorn z Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc o książce IPN, ucieka jednak od tak mocnych słów. "Dobrze by było, żeby w tym sporze, który się toczy, czynni politycy wykazywali pewną powściągliwość" - radzi komentatorom. "Sam sobie narzuciłem pewne ograniczenia i innym to doradzam" - dodaje.
"Książka o Wałęsie jest wielkim oskarżeniem" - stwierdza Dorn w Radiu ZET o od razu podkreśla, że nikt dotąd nie wykazał, że w dziedzinie warsztatowej autorzy - Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz - popełnili jakiś błąd.
"Ale nawet jeśli Wałęsa był agentem, nie zmienia to faktu, że będzie legendą" - podsumowuje spór wokół przeszłości byłego prezydenta Ludwik Dorn.