Kadencja KRRiT upływa dopiero w 2012 roku. Rzecz jasna, Platforma Obywatelska nie chce czekać z robieniem porządków po swojemu w mediach publicznych. A nie może się do nich zabrać, póki w Radzie zasiadają osoby z nominacji politycznej poprzedniej koalicji - pisze "Gazeta Wyborcza". To ludzie, którzy dostali się do tej instytucji po błyskawicznej zmianie ustawy medialnej przez PiS i "przystawki" po przejęciu władzy przez te partie.

Reklama

Wszystko tak naprawdę w rękach lewicy, bo tylko z jej głosami Platforma ma szansę na obalenie prezydenckiego weta do swojej nowej ustawy medialnej, które jest więcej niż pewne. Tym bardziej, że do projektu opracowanego w resorcie kultury, dołączono przepisy likwidujące KRRiT, pochodzące z ustawy już wcześniej zawetowanej przez Lecha Kaczyńskiego.

Dlatego PO chce konsultować swój gotowy już projekt z SLD i ludowcami. I podobno szanse na poparcie są spore, bo lewicy również nie podoba się obecna Krajowa Rada. Gdyby ustawa przygotowana przez PO weszła w życie, skład KRRiT zostałby powiększony do siedmiu osób.

Musieliby oni zyskać rekomendacje co najmniej dwóch ogólnopolskich stowarzyszeń twórczych, dziennikarskich lub uczelni wyższych. Taka Rada wybierałaby w konkursie rady nadzorcze telewizji i radia publicznego, a te - konkursy na zarządy - pisze "Gazeta Wyborcza".

Ale to niejedyne zmiany w funkcjonowaniu mediów publicznych, które zapisane są w projekcie ustawy. Abonament zostałby zlikwidowany, a miałby go zastąpić Fundusz Misji Publicznej zasilany przez budżet państwa z wpływów VAT od spółek medialnych.