"Panie redaktorze, kiedy właściwe decyzje zostaną podjęte, natychmiast o tym poinformujemy".
"A może chociaż pan powie, czy zapadły decyzje kierunkowe?" - podchwytliwie dopytujemy, bo włączył się już w to kolega. Ale to na nic.
"Nic dzisiaj" - słychać odpowiedź politycznego wyjadacza.
Kolega ma więcej szczęścia, dodzwania się do jednego z posłów i choć nie słyszy nic nowego, w rozpaczy zagaja.
"A może pan chociaż potwierdzić, że jest mianowany szefem kampanii?" - (to wiadomość od pół godziny wisząca w Polskiej Agencji Prasowej jako oficjalny komunikat). Po drugiej stronie wyczuwalne przerażenie i po chwili: "Ja nie wiem... Niech pan zadzwoni sam do niego".
Kolega odkłada słuchawkę. I po kilku minutach oddzwania ten sam poseł, bardzo z siebie zadowolony. "Skonsultowałem się, mogę panu to potwierdzić, będzie pan miał chociaż jakiegoś newsa".
>>> Szukają "szczura". Sprawdzą, kto nie wierzy w urodę pań z PiS
Na szczęście PO to coś zupełnie innego, kontaktowi, świetnie czują media, współpracują. Czy na pewno? Mniej więcej w tym samym czasie dzwonię do jednego z posłów Platformy.
"Macie już listę, kto tam jest?"
"Nie mogę rozmawiać, panie redaktorze" - słychać przerażony głos. "Jutro jest zarząd i jak wszystko się wyjaśni i ogłosi, to panu powiem."