"Rzeczpospolita" przypomina słowa Donalda Tuska wygłoszone tuż po przegłosowanie ustawy o służbie cywilnej w listopadzie 2008 roku. Stwierdził, że to jeden z największych sukcesów rządu. Dzisiaj opozycja pyta, jak się mają te słowa do powołanego przed kilkoma dniami nowego składu Rady Służby Cywilnej.
Z nominacji premiera znaleźli się w niej m.in.: działacz samorządowy PO Kazimierz Barczyk i wiceminister MSWiA Piotr Stachańczyk. Na szefa rady został powołany wiceszef kancelarii premiera Adam Leszkiewicz. "To pierwszy taki przypadek w historii. Do tej pory na czele rady zawsze stał apolityczny ekspert" - mówi "Rz" prof. Kazimierz Działocha z Uniwersytetu Wrocławskiego. I dodaje, że "nawet w PiS-owskiej Radzie Służby Publicznej było ośmiu profesorów, teraz tylko dwóch".
15-osobowa rada ma doradzać premierowi w sprawach służby cywilnej. Ocenia m.in. przebieg postępowań kwalifikacyjnych na wyższe stanowiska urzędnicze, może też wysłać swojego przedstawiciela, by obserwował przebieg naboru.