Bielan rzucił mocne podejrzenia. "Mam nadzieję, że nie chodziło o to, żeby prezydenta nie było na miejscu tragedii, bo to już byłoby zachowanie fatalne ze strony urzędników pana premiera. (...) Mam nadzieję - oczywiście, że nie mam pewności, bo widzieliśmy wcześniej żenujące zachowania pana ministra Arabskiego, który chciał odebrać prezydentowi samolot itd. Znamy przekazy dnia produkowane w kancelarii premiera, w których głównym negatywnym bohaterem jest prezydent, z których wynika, że politycy Platformy mają w niemal każdym zdaniu atakować pana prezydenta, więc wszystkiego można się spodziewać" - mówi rzecznik PiS Adam Bielan, który był dziś gościem "Kontrwywiadu" w RMF FM.

Reklama

>>>Prezydent ma pretensje do Tuska po pożarze

"Panie pośle, jest tragedia, dymią zgliszcza, 21 osób nie żyje, prezydent przyjeżdża na te zgliszcza i mówi, że będzie rozliczał rząd za to, w jakim tempie go poinformował. Przyzna pan, że >niezręczność< to jest najdelikatniejsze określenie na nazwanie tej wypowiedzi?" - pytał rzecznika Konrad Piasecki.

"Ani pan, ani ja nie byliśmy na miejscu tragedii. Prezydent powiedział to pod wpływem emocji. (...) Prezydent mówił o tym, że przez wiele godzin nie był informowany o akcji ratowniczej - o tym w ogóle, co się wydarzyło na miejscu - i musiał sam udać się na miejsce, żeby się o tym przekonać.(...) To nie jest sytuacja normalna. W normalnym kraju przepływ informacji jest znacznie sprawniejszy" - mówił Bielan.

Tę samą sytuację komentował w TVN 24 Kazimierz Kutz, poseł klubu parlamentarnego PO. Jego zdaniem prezydent mógł zaszyć się w święta razem z rodziną w swojej enklawie - na Helu, i prawdopodobnie poprosił współpracowników o to, żeby mu nie przeszkadzano w święta. Zdaniem Kutza za niepoinformowanie prezydenta o pożarze odpowiada sztab zatrudnionych przez niego urzędników. "Rząd nie jest od tego, żeby przewijać przewrażliwionego prezydenta" - dodał Kutz.