"Tydzień temu pan Jacek Kurski robił ze związkowcami taki sabat czarownic w Szczecinie. Potem ci sami ludzi przyszli i rozbijali naszą konwencję” - mówił poseł Sławomir Nitras w studio TVN24 o gorącej kłótni przed sobotnią konwencją PO. Wywołali ją związkowcy.

Reklama

Jego zdaniem, zachodziło duże prawdopodobieństwo, że "nietrzeźwi" związkowcy mogliby zrobić podobną awanturę na obchodach rocznicy obalenia komunizmu 4 czerwca w Gdańsku. Ale wtedy "wstyd byłby na cały świat".

"Byłem w Szczecinie, ale nie robiłem żadnego sabatu. Myślę, że premier bał się zderzenia z symbolami (4 czerwca) i tego, że będzie musiał spojrzeć w oczy ludzi, których zawiódł, których oszukał. Bo mówił im, że będzie się żyło lepiej, (...) a zamykane są zakłady pracy, padają stocznie. Obawiam się, że Donald Tusk nie ucieknie przed odpowiedzialnością i gniew ludzi dopadnie go w Krakowie" - odpowiedział Kurski.

>>>Frasyniuk: Tusk zabił święto 4 czerwca

Poseł PiS dodał, też: "PR-owcy Donalda Tuska, bo 99 proc. decyzji podejmuje on pod wpływem PR-owców, zrozumieli, że to był fatalny błąd i dwie trzecie społeczeństwa odbiera ją jako tchórzostwo. I teraz robi on wszystko, żeby wrócić 4 czerwca do Gdańska."

Reklama

"Panie Jacku. Mam prośbę. Spróbujmy doprowadzić tę sytuację do kompromisu, ale kompromis nie polega na tym... Jak pan jest pitbulem Kaczyńskiego, to pana pitbulem jest Guzikiewicz. Niech pan tego swojego pitbula na chwile schowa" - powiedział Nitras i dodał, że propozycja związkowca, by premier 4 czerwca był w Gdańsku, ale nie przed pomnikiem poległych stoczniowców, tylko na Dworze Artusa, była nie do zaakceptowania.

Karol Guzikiewicz jest jednym z liderów Solidarności, wiceszefem Komisji Międzyzakładowej "S" Stoczni Gdańsk. Jest też autorem głośnych słów: "W Gdańsku będzie Polska, a na Wawelu". Tak podsumował decyzję premiera, że polityczna część obchodów święta 4 czerwca - szczyt Grupy Wyszehradzkiej - zostanie przeniesiona do Krakowa.

"Jeśli ktoś mówi o mnie, ze jestem pitbulem, to proszę bardzo, chociaż to nie jest prawda i jest to obraźliwe. Ale niech pan nie obraża stoczniowców, dzięki którym mamy w Polsce demokrację, a Donald Tusk może piastować funkcję premiera" - mówił zdenerwowany Kurski. "Nazywanie ich zadymiarzami jest po prostu skandalem!"