PiS zmontowało spot, w którym zamiast polityków rządy Platformy recenzuje potencjalnie największy dziś przeciwnik formacji Donalda Tuska - rozczarowany wyborca. Zaczyna się od wyjaśnienia kobiety, że dwa lata temu zagłosowała na Platformę razem z "całą paczką". PiS przypomina dwie sceny ze spotu PO z 2007 roku. Gdy kobieta podjeżdża po dziecko pod szkołę, nagle przenosimy się w czasie. Jest rok 2009. "Przyjaciele byli dumni, że to ja pomogłam wygrać Platformie" - zwraca się do nas bohaterka filmiku.

Reklama

>>> Solidarność chce zablokować spot Platformy

Od tego momentu snuje opowieść o swoim rozczarowaniu rządami Donalda Tuska. Widzimy premiera w czasie słynnej podróży na Machu Picchu, gdy zakłada indiańską czapkę. Potem pojawia się słynny cytat szefa rządu, że "jak coś jest niemożliwe, to jest niemożliwe". Kolejny kadr. Kiepskiej jakości droga. "Dziś widzę, że wcale nie żyje się lepiej" - mówi bohaterka, stojąc w korku.

Utyskuje, że "wszystko strasznie podrożało", gdy robi zakupy w sklepie. Żali się też, że jej przyjaciół "nie stać na spłatę droższego kredytu", a z jej działu "zwolniono ostatnio dwie dziewczyny". Ale i dziwi się, że bije się stoczniowców, a premier ciągle gra w piłkę. "Chcę, żeby rząd wziął się wreszcie do roboty" - mówi i przełącza na kolejny kanał. A tam obrazek z konwencji PiS we Wrocławiu. Zyta Gilowska, a z nią blisko trzy tysiące działaczy, trzyma w górze żółte kartki. "W tych wyborach pokażę rządowi żółtą kartkę i zagłosuję na PiS" - mówi główna bohaterka.

Twarz bohaterki spotu PiS nie jest obca. Poznaliśmy ją już dwa lata temu, w czasie parlamentarnej kampanii wyborczej. Aktorka wystąpiła wówczas w słynnym spocie wyborczym PO pt. "Krótki film o życiu". Tym samym, który kilka dni temu PiS chciało pożyczyć od PO i wyemitować jako własny materiał wyborczy.

W spocie sprzed dwóch lat Donald Tusk opowiadał, że już wkrótce mogą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i uczyć świetnie zarabiający nauczyciele. Warunkiem było wygranie wyborów przez Platformę. Tłem dla słów przyszłego premiera były m.in. obrazki z życia pielęgniarki, która czuwa przy łóżku chorej, a potem odbiera ze szkoły syna. To ta sama aktorka, którą wczoraj obejrzeliśmy w spocie PiS.

Jak to możliwe, że aktorka najpierw użyczała twarzy Platformie, a dziś jej największemu konkurentowi? Jak ustaliliśmy, występujący w 2007 roku w spocie PO aktorzy podpisali roczne umowy o zakazie pracy dla innych partii. Umowa się skończyła i PiS to wykorzystało.

Reklama

>>> PiS uderza w Tuska starym spotem Platformy

Tyle że dla PO aktorka dawała twarz. Tutaj sprawia wrażenie, jakby osobiście popierała PiS. Wrażenie to potęguje jeszcze Adam Bielan. Na pytanie, ile kosztowało zatrudnienie aktorki, śmieje się, że ani grosza. "Ot, głosowała na PO i teraz czuje się rozczarowana" - mówi.

Co na to sama aktorka? Nie wiadomo. I PiS, i PO nie chcą ujawniać jej personaliów. Zresztą już dwa lata temu chcieliśmy się skontaktować z tą kobietą. "Rozmawiałem z nią wtedy i odmówiła wypowiedzi, mówiąc, że jest aktorką i nie zajmuje się polityką" - mówi nam człowiek, który pracował przy tamtej kampanii PO. A jeśli tak, to najpewniej w spocie PiS też tylko odtwarza rolę rozpisaną przez sztabowców partii Jarosława Kaczyńskiego.