>>> Zobacz galerię zdjęć z płonącym IPN
Działacze lewicy rzeczywiście podpalili IPN, ale dymu nie było. Zrobili to symolicznie. Nieliczni warszawiacy zobaczyli spektakularny happening. Budynek wyglądał tak, jakby naprawdę płonął. Uczestnicy happeningu osiągneli taki efekt dzięki multimedialnemu projektorowi. "Płomienie były oczywiście symboliczne . Zastosowaliśmy profesjonalne oświetlenie, które daje wrażenie płonącego budynku" - tłumaczy Bartosz Arłukowicz.
Robię to pierwszego czerwca w Dniu Dziecka, bo chciałbym, żeby moje dzieci żyły w kraju wolnym od historycznych awantur" - podkreślał polityk i dodał, że ma już dość ciągłego babrania się przez polityków w historii.
"Prawie codziennie potwory i spółka z IPN organizują nam noc teczek. Ten etap trzeba w końcu zamknąć" - mówił Arłukowicz .
Happening był częścią inicjatywy Polska 2029. W której młodzi ludzie z różnych lewicowych środowisk mają rozmawiać o przyszłości Polski. "Oni mają swój IPN. My chcemy mieć swój Instytut Przyszłości Narodowej" - podkreśla Arłukowicz.
W akcji wzięli udział miedzy innymi Michal Piróg juror TVN-owskiego "You can dance" i Łukasz Fołtyn, twórca GG.
Dziś o 10.00 przed Sejmem odbyła się druga część happeningu. Tym razem polityk Lewicy chciał wystrzelić w kosmos prezesa IPN. "I to dosłownie. Tam jest jego miejsce".