Krakowscy śledczy twierdzą, że Marek Ungier, szef gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego wziął 100 tys. złotych na kampanię swojego szefa, ale ich nie wpłacił.

Reklama

"To typowy urzędnik wysokiego szczebla. Zawsze wykazywał szacunek dla prawa, procedur i poświęcenia dla pracy" - podsumował swojego byłego współpracownika Dariusz Szymczycha.

>>> Zaufany Kwaśniewskiego: Zarzuty to bzdura

9 lat temu Marek Ungier miał wziąć 100 tys. złotych od jednego z biznesmenów. Pieniądze miały zasilić kampanię wyborczą Aleksandra Kwaśniewskiego. Prokuratorzy twierdzą, że Marek Ungier nie przekazał tych pieniędzy na fundusz wyborczy. Nie wiadomo co z nimi zrobił. Pieniądze miały być przekazane w gotówce i bez żadnych pokwitowań - poinformowało RMF FM.

Marek Ungier zaprzecza, jakoby był zamieszany w aferę. "To kompletna głupota. Rozumiem, że prokuratura musi sprawdzać każdą ewentualność, także nagłe olśnienie łapówkarza" - bronił się dawny współpracownik Aleksandra Kwaśniewskiego. I dodał, że zostanie przesłuchany przez prokuraturę pod koniec czerwca. "Stawię się w Krakowie i udzielę wszelkich wyjaśnień. I dopiero wówczas powiem mediom , co o tym wszystkim naprawdę myślę" - zapowiedział.