Negocjacje między klubami PO i PSL na temat uchwalenia ordynacji trwają od miesiąca. "By przepchnąć zmiany przez Sejm, mamy sześć miesięcy. Powinno się udać. Jest porozumienie z ludowcami" - powiedział "Rzeczpospolitej" polityk z otoczenia premiera Donalda Tuska.
>>> Albo wyższe podatki, albo prezydent Tusk
PO początkowo proponowała PSL jednomandatowe okręgi w wyborach do rad gmin, powiatu i sejmiku. Ale PSL na tak dalekie zmiany się nie zgodziło. Ustalono, że na konkretnego kandydata będzie się głosować tylko w wyborach do rad miejskich i gminnych. Już dziś jednomandatowe okręgi istnieją tylko w gminach, ale jedynie tych do 20 tys. mieszkańców.
Ta zmiana zwiększa szanse Platformy na miażdżące zwycięstwa w dużych miastach. Zamiast pokonywać opozycję np. 60 do 40 proc., może liczyć na wygraną we wszystkich lub prawie wszystkich jednomandatowych okręgach. I bez trudu rządzić samodzielnie.
>>> Eurowybory wzmocniły PO. PiS na łopatkach
Opozycja nie pozostawia na tym projekcie suchej nitki. "To ordynacja szyta pod PO, która ma im zagwarantować absolutne rządy" - mówi "Rz" Joachim Brudziński z PiS. "Będziemy protestować. Taka zmiana ordynacji wyborczej ma dać PO 100 proc. wszystkich stanowisk. Na to naszego przyzwolenia nie będzie" - zapowiada poseł Sojuszu Witold Gintowt-Dziewałtowski.