"Wolę kochać ludzi, niż ich karać" - tak tłumaczy decyzję Marek Suski. I zapewnia, że w sprawie nie ma "drugiego dna".
Ale czy na pewno? Ostatnim zadaniem Marka Suskiego było znalezienie w PiS "szczura", który w rozmowie z DZIENNIKIEM poddał w wątpliwość intelegencję i urodę posłanek tej partii.
>>> "Szczur, który obraził posłanki PiS"
Zamieszanie wywołała nasza marcowa publikacja, która opisywała kulisy powstania spotu reklamowego z Grażyną Gęsicką, Aleksandrą Natalli-Świat oraz Joanną Kluzik-Rostkowską. W naszym artykule, który opisywał kuluary narady, padają anonimowe słowa: "Mieliśmy naprawdę duży problem, żeby w PiS znaleźć takie panie, które wyglądają i mają coś do powiedzenia".
Na te słowa wyjątkowo stanowczo zareagował prezes PiS Jarosław Kaczyński. Rolę prokuratora powierzył rzecznikowi Markowi Suskiemu i zapowiedział, że autor niefortunnej wypowiedzi zostanie srogo ukarany. DZIENNIK dowiedział się, że "szczur" zostanie wyrzucony z klubu i nie znajdzie się na listach PiS w kolejnych wyborach.
>>> Sprawdził, kto nie wierzy w urodę pań z PiS
Jednak śledztwo prowadzone przez Marka Suskiego nie dało żadnych efektów.