Producent kontrowersyjnych dokumentów, takich jak "Fahrenheit 9.11" opowiadającego o związkach rządu USA z terrorystami czy "Zabaw z bronią" krytykującego dostęp obywateli USA do broni, tym razem na celownik wziął Polskę i Rosję. Jim Czarnecki (nie ma nic wspólnego z naszym europosłem) robi film o wódce. 90-minutowy paradokument ma opowiadać o roli tego trunku w historii, kulturze i polityce. Reżyserem jest Spike Jonze, autor m.in. filmu "Być jak John Malkovich", a prywatnie mąż Sofii Coppoli. Zdjęcia mają zakończyć się w listopadzie.

Jednym z wątków filmu jest autentyczna historia z końca lat 70., kiedy Polacy i Rosjanie kłócili się o to, czyim rodzimym trunkiem jest wódka. Spór był na tyle poważny, że radzieccy politycy zlecili Williamowi Pochlebkinowi napisanie historii rosyjskiej wódki. Miał udowodnić, że Rosjanie wytwarzali ten alkohol wcześniej od Polaków. Osiem lat temu Pochlebkin został zamordowany. Rosjanie mają teorię, że zamordowali go mściwi Polacy.

Innym wątkiem filmu jest unijna wojna o definicję wódki, która toczyła się rok temu w Brukseli. W sprawę mocno zaangażowali się polscy europosłowie, w tym Ryszard Czarnecki. Amerykanom spodobało się jego przemówienie w obronie wódki produkowanej ze zboża i ziemniaków.

Scena z Czarneckim nakręcona jest nie w Parlamencie Europejskim, ale w polskim Sejmie. Europoseł mówi o spożyciu wódki w PRL: jak było źle, to Polacy więcej pili, a kiedy było lepiej - w czasach "Solidarności" - pili mniej. Nagranie scen z udziałem polityka trwało ok. trzech godzin. Z naszych informacji wynika, że europoseł pracował za darmo.





Reklama

>>>Wędrówki posła Czarneckiego

"Nie chcę mówić o filmie, bo podpisałem klauzulę poufności" - ucina rozmowę Czarnecki, gdy chcemy dowiedzieć się więcej szczegółów. I po chwili dodaje ze śmiechem: "Mam teraz dylemat, czy robić karierę w Hollywood, czy w Brukseli. Ale wybiorę chyba jednak Europę".

"Nie sądzę, żeby Czarnecki wziął udział w czymś, co mogłoby być w Polsce krytycznie odebrane" - komentuje udział w filmie swojego partyjnego kolegi Marcin Libicki.

Amerykanie chcieli zaangażować też Lecha Wałęsę. Mieli go nagrać w Niemczech, gdzie ostatnio przebywał. Czy wystąpił w filmie? Wczoraj nie chciał z nami na ten temat rozmawiać.