"Pan rzecznik nie miał innego wyjścia składając wniosek do Sądu Lustracyjnego. Jeśli materiał został przygotowany przez jego zastępcę i wszystko było podpisane, to widocznie nie miał innego wyjścia. Natomiast ja jestem przekonany, że to nie jest gra rzecznika, czy nawet jego
otoczenia, tylko to musi być jakaś gra polityczna" - powiedział premier w TVN24.
Tłumaczył, że jego zdaniem "ktoś, w sposób bardziej bezpośredni lub pośredni, starał się doprowadzić do takiej dymisji". Zwrócił uwagę, że w sprawie Gilowskiej "mówi się o tym, iż pojawiły się nowe zeznania świadków - przede wszystkim osób, które pracują bądź pracowały w służbach specjalnych".
"Dlaczego pojawiły się one akurat teraz, a nie cztery lata temu, nie trzy lata temu, nie dwa lata temu, nie tuż przed wyborami, tylko dokładnie teraz - zastanawiał się szef rządu. - To znaczy, być może, że jednak w byłych, czy obecnych służbach dzieje się coś takiego i ktoś prowadzi taką grę, żeby właśnie teraz doszło do takiej dymisji" - dodał Marcinkiewicz.
W piątek szef rządu zdymisjonował Gilowską. Wcześniej, Rzecznik Interesu Publicznego wystąpił o lustrację minister finansów. B. wicepremier zapewniła, że złożyła prawdziwe oświadczenie lustracyjne i zaprzeczyła, by kiedykolwiek była świadomym współpracownikiem tajnych służb PRL. Złożyła też doniesienie do prokuratury w sprawie - jak mówiła - szantażu lustracyjnego. Zarzuciła Rzecznikowi Interesu Publicznego "rażące
naruszenie prawa".
Jestem przekonany, że sprawa złożenia przez Rzecznika Interesu Publicznego Włodzimierza Olszewskiego wniosku o lustrację b. wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej jest "grą polityczną" - powiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama