Atmosfera między premierem a prezesem PiS od dłuższego czasu była bardzo napięta. Dlaczego? Bo premier coraz wyraźniej manifestował swoją niezależność i kilka razy naraził się prezesowi Kaczyńskiemu. To było przeciąganie liny, kto tak naprawdę rządzi w kraju.

Kazimierz Marcinkiewicz powołał na przykład zespół ekspertów, który ma opiniować kandydatów do władz spółek Skarbu Państwa. To było wyraźne wotum nieufności wobec ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego, przyjaciela Kaczyńskiego.

Ale prawdziwym gwoździem do trumny była sprawa Zyty Gilowskiej. Zdaniem Kaczyńskiego premier zbyt szybko zdymisjonował panią wicepremier. Ale już prawdziwą wściekłość prezesa wzbudziło to, że o powołaniu nowego ministra finansów dowiedział się... od dziennikarzy.

Wydarzenia przyśpieszyło spotkanie Marcinkiewicza z Donaldem Tuskiem. Zaskoczeni politycy PiS usłyszeli, że premier skarżył się liderowi PO na swoją skomplikowaną sytuację w obozie rządzacym. Jarosław Kaczyński uznał to niemal za zdradę i próbę szukania sojuszników poza własną partią.

Dziś zakończy się więc era Kazimierza Marcinkiewicza. Rada Polityczna PiS zdecyduje, co dalej. W jej planach jest też wybór wiceszefów PiS, sekretarza generalnego oraz Zarządu Głównego partii. Być może zapadną decyzje, jakie będą dalsze losy zdymisjonowanego premiera. Pojawiły się pogłoski, że Marcinkiewicz mógłby zawalczyć dla PiS o fotel prezydenta Warszawy.