Do warszawskiej siedziby partii Leppera zapukali wczoraj Stanisław Kłopotowski i Włodzimierz Domisiewicz - dwaj działacze Samoobrony z Gniezna. Obaj bez powodzenia startowali w ostatnich wyborach do Sejmu. Prawie rok temu podpisali weksle. I do tej pory nie mogli ich odzyskać.

Zdesperowanych i przestraszonych działaczy przyjął dziś Janusz Maksymiuk, zastępca Leppera. Mętnie tłumaczył, że musi po weksle pojechać, że potrzebuje jakiegoś pokwitowania. Wreszcie zniknął na godzinę i wrócił tylko z jednym wekslem. Gdy szczęśliwy Włodzimierz Domisiewicz dostał dokument ze swoim podpisem, odetchnął z ulgą i z przyjemnością przedarł na pół. Stanisław Kłopotowski musi jeszcze poczekać. Dlaczego? Maksymiuk nie odpowiedział. Rozłożył tylko ręce.

Takich członków Samoobrony jak Stanisław Kłopotowski jest znacznie więcej. Na razie zasypują władze partii listami z żądaniami o zwrot weksli. Boją się, że politycy mogli sprzedać weksle za swoje długi, a pewnego dnia do ich drzwi zapuka komornik.