Na swój sukces "inteligenci" pracowali od dawna. Wspomagał ich Andrzej Lepper, który odkąd zrezygnował z urządzania blokad na drogach, nie potrzebował już ludzi pokroju Krzysztofa Filipka. Dodatkowo w ostatnich dniach "inteligentom" pomogła seksafera.

"Lepper wie, że chcąc się utrzymać w wielkiej polityce, musi zmienić wizerunek partii, a przede wszystkim swoje otoczenie. Chce się pozbyć starych działaczy, którzy kompromitują partię" - wyjaśnia kulisy walki polityk Samoobrony.

Po seksaferze Maksymiuk jako "jedyny sprawiedliwy" wziął na siebie reprezentowanie partii na zewnątrz. Od razu zastąpił swojego konkurenta Krzysztofa Filipka w "Śniadaniu Radia ZET" u Moniki Olejnik. "Powiedziałbym raczej, że nie zastąpił, ale skorzystał z okazji i odciął Filipka od mediów" - mówi nasz rozmówca.

Lider prowadzącej frakcji Janusz Maksymiuk jako jedyny z najwyższego kierownictwa partii uniknął zarzutów molestowania seksualnego i nie ucierpiał na seksaferze. Korzysta z tego, aby całkowicie przejąć władzę nad Samoobroną. Pomagają mu w tym m.in. przyboczny Andrzeja Leppera poseł Krzysztof Sikora, atrakcyjna posłanka Sandra Lewandowska, a także wicemarszałek Sejmu Genowefa Wiśniowska. Ta ostatnia na tytuł "inteligenta" zasłużyła po zdobyciu kilka lat temu tytułu magistra parapsychologii w warszawskiej filii Instytutu Kultury i Ekonomii w Moskwie. Pozostałej trójce nie można zakwestionować jakości wykształcenia: Maksymiuk jest inżynierem, Lewandowska ukończyła studia ekonomiczne, Sikora też ma wyższe wykształcenie.

Przeciwnicy "inteligentów" to frakcja Krzysztofa Filipka. Należą do niej starzy działacze Samoobrony, w tym Renata Beger i Danuta Hojarska. Ich konkurenci wytykają im brak ogłady i braki w wykształceniu. Oficjalnie każda z tych osób ma wykształcenie średnie, ale obie panie matury zdały dopiero dwa lata temu.

Filipek zniknął z mediów także przez to, że został ministrem w kancelarii premiera ds. koalicji. Ten awans to w rzeczywistości poważna porażka: oznaczał utratę posady przewodniczącego klubu parlamentarnego i szefa związku zawodowego. W Samoobronie wszyscy są przekonani, że ten pomysł Lepperowi podsunął Maksymiuk. Politycy śmieją się z "poziomego awansu" Filipka. "Do rządzenia została mu sekretarka i kierowca" - komentują.

Sukcesem "inteligentów" było też wycięcie z władz partii Danuty Hojarskiej i Renaty Beger. "Obie nie cierpią Gieni Wiśniowskiej. Zwłaszcza nie lubi jej Renia Beger, która nieraz głośno żaliła się, że Wiśniowska ciągle chodzi do telewizji" - opowiada osoba związana z Samoobroną. "Beger miała pretensję, że ona wypowiada się tylko na lekkie tematy, a jak trzeba o czymś poważnym, to Lepper wysyła Wiśniowską, która pozuje na inteligentkę" - dodaje.

Kiedy więc miesiąc temu okazało się, że córka Wiśniowskiej została zatrudniona mimo małego doświadczenia w ministerstwie budownictwa - obie, chociaż same nieraz popisały się nepotyzmem, głośno protestowały. Hojarska i Beger krzywo patrzą także na Sandrę Lewandowską, która przyszła do partii z SLD. Nie dość, że młodsza, atrakcyjniejsza, lepiej wykształcona, to na dodatek coraz częściej pojawia się w mediach.

Z metamorfozy Samoobrony zadowoleni są politycy PiS. "To miło, że partia Andrzeja Leppera chce zmienić swój image. Jej wizerunek rzutuje bowiem na odbiór społeczny całej koalicji. Nie chcę ujmować niczego panu Filipkowi, ale to miło, jak w mediach pojawiają się nowe osoby" - cieszy się poseł Tadeusz Cymański.

Przeciwnego zdania jest socjolog prof. Edmund Wnuk-Lipiński. "Te PR-owskie zabiegi Samoobronie nic nie dadzą. A mogą nawet przynieść odwrotny skutek. Siła tej partii tkwiła w tym, że ludzie utożsamiali się z takimi postaciami jak Hojarska czy Lepper. Po prostu nie czuli się od nich gorsi. Poza tym głównym problemem Samoobrony są normy moralne, które w niej panują, a nie to czy ktoś ma maturę" - uważa.

















Reklama