Śledczy uznali, że Andrzej Lepper nie przedstawił im wystarczających dowodów na poparcie swoje "spiskowej" tezy. Czyli że wybuch seksafery to zamach stanu. "Nie uprawdopodobnił swoich podejrzeń. Dlatego odmawiamy wszczęcia śledztwa" - tłumaczy decyzję oskarżycieli rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski.

Wiceszef rządu i lider Samoobrony może się odwołać. Lepper wnioskował o rozpoczęcie dochodzenia w grudniu. Powołał się na artykuł kodeksu karnego, który mówi o "usunięciu przemocą konstytucyjnego organu RP". Miało to polegać na tym, że Aneta Krawczyk celowo oskarżyła posłów Samoobrony o molestowanie seksualne, żeby obalić rząd.

Seksafera wybuchła w grudniu, wtedy Aneta K. - była radna Samoobrony i była kierowniczka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - wyznała, że w zamian za pracę w partii musiała świadczyć usługi seksualne Lepperowi i Łyżwińskiemu.