Aneta Krawczyk oskarżyła szefa Samoobrony i posła Stanisława Łyżwińskiego, że w zamian za pracę musiała im świadczyć usługi seksualne. Parlamentarzyści tej partii mówili wtedy, że "nic się nie stało".
Teraz Samoobrona zmienia front. Według partii Leppera, sprawców molestowania trzeba na dłużej wsadzać do więzienia, bo wykorzystują w pracy swoją wyższą pozycję. I za pomocą "szantażu seksualnego" zmuszają swoje ofiary do uległości.
Posłowie nie zapominają też o swojej dawnej postawie. I dodają w projekcie, że należy zdecydowanie odróżnić molestowanie seksualne od - jak piszą - "wykorzystywania swojej seksualności np. dla <robienia kariery>". O tym, że Samoobrona będzie chciała zaostrzyć kary za molestowanie seksualne, Lepper przebąkiwał przy okazji, gdy po wybuchu seksafery usunął z partii Łyżwińskiego.
Seksafera w Samoobronie wybuchła w grudniu. Śledztwo w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura. Łyżwińskiemu chce postawić zarzut oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych i gwałtu. Za kratki w związku ze sprawą trafił już asystent Łyżwińskiego. Jacek Popecki jest podejrzany m.in. o nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży.