Według gazety rodzice wolą zapłacić za naukę dziecka i posłać je do prywatnej placówki niż narażać je na ryzykowne pomysły ministra edukacji.

Dyrektorzy prywatnych szkół zacierają ręce z radości. Żartują nawet, że Giertych robi im dobrą promocję. "Widać wśród rodziców dużą obawę przed ministrem Giertychem. Pytają o mundurki. Jak mówię, że u nas ich nie będzie, to oddychają z ulgą. Dowiadują się o program, o to, czy możemy samodzielnie wybierać podręczniki. Mówią, że boją się nieumiejętnego nauczania patriotyzmu w szkołach państwowych" - tłumaczy w gazecie anonimowo dyrektorka jednej ze społecznych podstawówek. "Pan minister zrobił nam prezent. Bo to, co się dzieje w MEN, powoduje, że szkoły niepubliczne cieszą się większym zainteresowaniem i zaufaniem" - dodaje dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 STO i Gimnazjum nr 333 STO w Warszawie Grażyna Helszer.

Do prywatnej podstawówki nr 105 w tym roku zgłosiło się dwa razy więcej chętnych niż w ubiegłym. Z kolei do społecznej szkoły podstawowej nr 30 zwykle uczyć się chciało 50 uczniów, w tym roku 80. Podobnie jest w innych niepublicznych szkołach.