Pierwsze próby werbunku Kosska były już na przełomie 2002 i 2003 r. Oficerowie chcieli go zmusić do współpracy szantażem. Straszyli, że zrobią mu sprawę o szpiegostwo na rzecz Rosji.

"W istocie nie było żadnej sprawy o szpiegostwo. Miał to być straszak, ale nic z tego nie wyszło" - mówi tygodnikowi "Wprost" osoba znająca kulisy tej akcji. Z informacji gazety wynika, e WSI ponowiły próby werbunku Kosska kilka miesięcy później. Szefa ochrony Bartimpeksu - firmy Gudzowatego - próbował zwerbować oficer kontrwywiadu WSI Andrzej Bal (być może był to jego pseudonim operacyjny). Zaproponował Kosskowi, by został tajnym współpracownikiem WSI i wykorzystywał do tego celu swoje kontakty za granicą.

Reklama

"O Bartimpeksie nie było mowy, ale to normalne. Kosska chciano niby zwerbować do działań za granicą, a w rzeczywistości WSI chciały mieć pełną wiedzę o tym, co robi Gudzowaty" - twierdzą informatorzy tygodnika.

"Nic na ten temat nie wiem. Ani pan Kossek, ani pan Gudzowaty i jego firma nie byli w obrębie naszych działań" - mówi "Wprost" były szef WSI, gen. Marek Dukaczewski. Sprawy nie chcą komentować Aleksander Gudzowaty i Marcin Kossek. "Wprost" ustalił jednak, że ten ostatni złożył w tej sprawie obszerne zeznania przed Komisją Weryfikacyjną WSI.

Reklama