Najwyższy czas, by rząd wymienił wreszcie flotę lotniczą - pisze "Fakt". Nie ma wątpliwości, że nowe samoloty dla najważniejszych osób w państwie są bardzo potrzebne. Rząd ma do dyspozycji sześć śmigłowców Mi-8 (rok produkcji 1983) oraz dwa dwudziestokilkuletnie samoloty Tu-154 i cztery przestarzałe Jaki-40. Każdy, kto nimi leciał, wie, jak huczą, drżą, jak bardzo są wysłużone. Od dawna premier i ministrowie mają opory przed wsiadaniem do nich. A awarie są co kilka miesięcy.
W helikopterze, którym dwa dni temu leciał minister Szczygło, zepsuł się przewód od synchronizatora, czyli urządzenia do regulacji silników. Pilot lądował na jednym silniku. "Rzeczywiście, śmigłowiec, którym leciał minister, miał awarię. Od lat wszyscy wiedzą, że te maszyny powinny przestać latać" - potwierdza Jarosław Rybak, rzecznik prasowy ministra.
Wyjście jest jedno! Przestańcie kompromitować się w kraju i za granicą i kupcie nowe samoloty, zanim dojdzie do prawdziwej tragedii! Im szybciej to zrobicie, tym lepiej!
Chwile grozy przeżył minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. Cudem uniknął śmierci podczas lotu rządowym śmigłowcem na pogrzeb żołnierza zabitego w Iraku. W maszynie zepsuł się silnik, pilot musiał lądować awaryjnie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama