Sobotnie popołudnie w Radzyniu Podlaskim. Pod dom posłanki Zofii Grabczan podjeżdża radiowóz. W policyjnym samochodzie jest także mieszkanka Lublina Anna Ł. Kobieta przyjechała, żeby odebrać od posłanki złotego matiza, którego jest właścicielem. Samochód blisko trzy lata temu chciała kupić Zofia Grabczan. Z braku zdolności kredytowej poprosiła jednak swoją znajomą Annę Ł., aby ta wzięła auto na raty. Matiza miała spłacać Grabczan. Posłanka, mimo że wozi się matizem, o ratach szybko zapomniała. Bank i firmy windykacyjne zaczęły się domagać od Anny Ł. zaległych rat. Kobieta była bezradna. W końcu postanowiła odebrać swój samochód. Jednak na chwilę przed przyjazdem policji auto znika z posesji posłanki.

Reklama

Gdzie ukryła samochód? Reporterzy "Faktu" znajdują go bez trudu. Mąż Zofii Grabczan na czas policyjnej interwencji ukrywa matiza na posesji swojej teściowej. W tym czasie policjanci próbują rozmawiać z Grabczan. Ta jednak wymachuje legitymacją poselską i mówi, że samochodu nie odda. Policjanci odjeżdżają z kwitkiem. To jednak nie koniec sprawy. Ann Ł. składa zeznania na komendzie w Radzyniu Podlaskim. Policjanci przekazali wczoraj jej zeznania i notatkę z interwencji do prokuratury. Co zrobią teraz śledczy?

"Musimy dokładnie zapoznać się ze sprawą" - usłyszał "Fakt" w prokuraturze.

Co na to posłanka Grabczan? Nadal zarzeka się, że samochodu nie odda. Chowa się za immunitetem. W oświadczeniu przesłanym do redakcji zapowiedziała złożenie doniesienia na policjantów, którzy z nią rozmawiali. Według niej naruszyli oni immunitet pani poseł.

Reklama

Sprawą zbulwersowani są natomiast posłowie. "To jest żenujące. To nie pierwszy raz, kiedy politycy z Samoobrony kpią z prawa. Mam nadzieję, że marszałek Ludwik Dorn zainterweniuje, a sama sprawa trafi do komisji etyki poselskiej" - oburza się wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski.