Rau jest doktorem prawa, ekspertem od zwalczania przestępczości zorganizowanej i współtwórcą ustawy o świadku koronnym. Wcześniej był policjantem - dowiedział się dziennik.pl.

Marka Surmacza odwołał dziś szef MSWiA Janusz Kaczmarek - podał "Wprost". "Kaczmarek, odkąd tylko przyszedł do resortu, nosił się z zamiarem odwołania tego wiceministra. Ujawnione przez prasę afery z kradzieżą prądu czy wysyłaniem policjantów po hamburgery nie podobały się ministrowi" - ujawnił informator tygodnika.

Los Surmacza był przesądzony od momentu przyjścia Janusza Kaczmarka do resortu. Już dwa miesiące temu DZIENNIK zapowiadał, że były już wiceminister jest "na wylocie". Ciążyło na nim kilka niewyjaśnionych spraw. Wiceszef MSWiA nie chciał się wytłumaczyć, dlaczego - gdy uderzył swoim samochodem w inny - uciekł z miejsca kolizji. Zatrzymał się dopiero po wielokilometrowym pościgu zdesperowanej ofiary - pisał DZIENNIK. I jak się przy tym okazało, Marek Surmacz nie wpisał swojego auta w zeznanie majątkowe za 2005 rok, choć powinien.

Zresztą gdy tylko został wiceministrem MSWiA, na jaw wyszły inne tajemnicze fakty z jego przeszłości. Na przykład kradzież prądu w latach 80., gdy był jeszcze milicjantem. Sprawa została wtedy wyciszona po interwencji MSW kierowanego przez Czesława Kiszczaka - pisał DZIENNIK.

Ostatnie potknięcie Surmacza tylko przypieczętowało jego dymisję. W grudniu ubiegłego roku wysłał dwóch policjantów po hamburgery dla jadącej pociągiem swojej koleżanki - wiceminister pracy Elżbiety Rafalskiej. Patrol czekał cierpliwie na peronie, aż wagon z głodną wiceminister zatrzyma się we Wrocławiu. Stało się to dzień przed tragiczną śmiercią dwojga policjantów z Dworca Centralnego, których jako taksówkarzy wykorzystał podwładny Surmacza i kazał się zawieźć do Siedlec. Oboje zginęli w drodze powrotnej do Warszawy.