Do Polski dotarły dziś protokoły przesłuchań Vogla na Słowacji. Zaprzeczał, że był w pałacu, jednak śledczy mają zeznania świadków i rejestry, które wskazują, że kasjer lewicy odwiedził prezydenta we wrześniu 1999 roku. Vogel wypierał się, że zna Kwaśniewskiego i że utrzymywał kontakty z politykami SLD. Przyznał się jedynie, że zna Jacka Piechotę i kilku posłów. Nie chciał jednak zdradzić ich nazwisk.

W zeznaniach, do których dotarł dziennik.pl, Vogel mówił też, że nie wie, jak go ułaskawiono. Zeznał śledczym, że wszystkie sprawy związane z jego uwolnieniem załatwiał adwokat.

Prokuratura nie wyklucza postawienia Voglowi zarzutów za składanie fałszywych zeznań. Grozi mu za to trzy lata więzienia. Śledczy prawdopodobnie znów przesłuchają mężczyznę.

Vogel znalazł się na celowniku naszej prokuratury, gdy lobbysta Marek Dochnal ujawnił, że czołowi politycy lewicy mieli konta w szwajcarskich bankach. Na te rachunki miały wpływać pieniądze z łapówek. Vogel miał w Szwajcarii obsługiwać te konta. Prokuratura twierdzi, że bardziej interesuje ją, kto wpłacał pieniądze na konta firm Marka Dochnala.

Vogel, który w latach 70. nazywał się Piotr Filipowski vel Filipczyński, jako 17-letni chłopak obrabował i brutalnie zamordował 75-letnią kobietę. Skazano go na 25 lat więzienia. Podczas przerwy w odbywaniu kary w 1983 r. w niewyjaśnionych okolicznościach dostał paszport i wyjechał do Szwajcarii. Tam po kilku latach aresztowano go i przekazano Polsce, ale został ułaskawiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego wbrew negatywnej opinii Ministerstwa Sprawiedliwości.

Vogla przesłuchiwano na Słowacji, bowiem Szwajcaria - gdzie teraz mieszka - nie zgodziła wpuścić polskich prokuratorów. On sam nie chce przyjechać do Polski. Wybrano więc kraj neutralny.