"To słowo ma znaczenie sensu stricte, czyli przestępstwo zagrożone jako najniższą karą trzema latami więzienia i w tym sensie bym tego nie nazwał, bo nie mam żadnych dowodów, że tego rodzaju przestępstwo miało miejsce. W szerszym znaczeniu tego słowa, w potocznym znaczeniu, o zbrodni mówi się, kiedy doszło do wydarzenia jakiegoś niezwykle nagannego, odrażającego. W tym znaczeniu to jest słowo adekwatne" - ocenił prezes PiS.

Reklama

Jak dodał, "trzeba by mieć dowody na to, że ktoś dopuścił się takiego przestępstwa", a on "nie ma takich dowodów". "Mieliśmy do czynienia z wydarzeniami, które we mnie budzą głęboką odrazę" - podkreślił Kaczyński.

Kaczyński mówił, że w trakcie dyskusji członkowie Rady Politycznej odwoływali się do badań wewnątrzpartyjnych, które pokazują, że po wystąpieniach ws. katastrofy smoleńskiej poparcie dla partii nie spadło. "Te wszystkie głosy, które wydobywały się też z naszej partii, że jakiekolwiek uczciwe, zgodne z zasadami moralnymi postawienie tych spraw zaszkodzi, okazało się przynajmniej na razie pozbawione faktycznych podstaw" - zaznaczył. Prezes PiS zapewnił, że jego partia kieruje się względami moralnymi i zobowiązaniem "wobec rodzin, przyjaciół, ale przede wszystkim wobec Polski". "Nie może być tak, żeby taka sprawa została potraktowana na zasadzie jakiegoś niezbyt ważnego incydentu" - dodał.

Zdaniem Kaczyńskiego, sprawa katastrofy smoleńskiej powinna być wyjaśniona. "Jest kwestia wyjaśnienia do końca, jak naprawdę ta katastrofa przebiegała. Będziemy iść w tym kierunku" - deklarował polityk PiS. W jego ocenie, niesłychane jest zachowanie PO i "niektórych innych ośrodków", które - jak mówił - "sprawę najoczywistszą i zapowiadaną, że PiS będzie zajmowało się katastrofą, traktują jako skandal, wypowiedzenie wojny itd.".

Lider PiS zwrócił uwagę, że wyniki badań społecznych pokazują, że "ludzie ciągle uważają to za najważniejszą sprawę". "To budzi niesłychaną wręcz agresję. Ludzie, którzy to robią, są porównywani z osobami, których nazwisk nie będę wymieniał (...) a ja sam zostałem patologicznym mordercą" - dodał Kaczyński. "Nie przejmuję się takimi rzeczami" - zapewnił.

"To jest mniej więcej tak, jakby na ulicy człowiek w bardzo niskiej kondycji społecznej w ten sposób powiedział. W ten sposób traktuję wypowiedzi pewnego pana, tylko się bardzo dziwię, że partia, która próbuje być partią europejską, takiego człowieka toleruje w swoich szeregach, a już tym bardziej się dziwię, że jest wręcz w jej kierownictwie" - mówił Kaczyński, nawiązując do wypowiedzi Janusza Palikota (PO) na temat katastrofy pod Smoleńskiem.

"Tylko w jakimś nienormalnym i całkowicie uzależnionym od innego kraju może się dziać coś takiego, co się dzisiaj w Polsce dzieje" - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jak zapewnił, w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy w "bardzo poważnych dokumentach", przeznaczonych dla polskiej opinii publicznej, polskich władz, a także dla Unii Europejskiej i międzynarodowej opinii publicznej PiS przedstawi swoje argumenty w sprawie katastrofy.

Reklama

Odnosząc się natomiast do pracy parlamentarnego zespołu, który ma wyjaśniać okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu, Kaczyński mówił, że zespół będzie miał swój udział w przygotowaniu "białej księgi" na ten temat, a ponadto jest on "metodą przypomnienia, że taka sprawa jest".

"W Polsce była tendencja, by uznawać, że w gruncie rzeczy wiadomo, że piloci popełnili zasadnicze błędy, być może z inspiracji niektórych z pasażerów, którzy jeszcze do tego mieli być pijani. Dziś wiemy, że nie byli pijani, a z zapisu skrzynki wynika jeszcze to, że piloci do ostatniego momentu byli zupełnie spokojni, więc uważali, że są nad lotniskiem. W przeciwnym razie musieliby być w jakimś dziwnym stanie psychicznym, żeby być spokojni. To trzeba wyjaśnić, bo to wszystko razem jest co najmniej dziwne" - uważa były premier.

Według niego, "bardzo wiele innych rzeczy, które miały miejsce zarówno w trakcie katastrofy, przed katastrofą, jak i po katastrofie, to są wydarzenia bulwersujące". "Chcemy to wszystko złożyć, pokazać opinii publicznej - polskiej i międzynarodowej oraz wyciągnąć z tego wnioski, takie jakie byłyby wyciągnięte w każdym kraju, gdzie dobrze funkcjonuje demokracja" - zapewnił Kaczyński.

Jak zauważył, w krajach, gdzie dobrze funkcjonuje demokracja jest "coś takiego kontrola społeczna, która na pewne rzeczy nie pozwala". "W Polsce kryteria powinny być na tyle ostre, by zapewniały, że polska klasa polityczna, ludzie decydujący o losach Polski to są ludzie na elementarnym poziomie odpowiedzialni, wiedzący, że są pewne granice nie do przekroczenia, znający granice stosowności, że są pewne rzeczy niestosowne, wiedzący, że głowę państwa trzeba szanować, niezależnie od tego, jak bardzo jej się nie lubi i że w żadnym wypadku pewnych rzeczy nie można powiedzieć" - zaznaczył prezes PiS.

Dodał, że Prawo i Sprawiedliwość chce spróbować "z jednej strony wyjaśnić tę katastrofę, a z drugiej strony spróbować przywrócić elementarne standardy życia publicznego, które zostały całkowicie złamane w ciągu ostatnich lat".

"Chcemy, by polska polityka wróciła do koryta pewnej normalności europejskiej, a nie spływała w stronę krajów dalekich od centrów cywilizacji. Z winy jednej partii tak to się dzisiaj dzieje. Będziemy w tym kierunku zabiegać, uświadamiając polską, ale także międzynarodową opinię publiczną, jak to się kończy, bo widzimy związek między tą sytuacją a tragedią" - powiedział Kaczyński.



Prezes PiS Jarosław Kaczyński po sobotnim posiedzeniu Rady Politycznej powiedział, że podejmując decyzję ws. władz partyjnych, kierował się zdaniem różnych środowisk. Tłumaczył, że za kilka miesięcy skład Komitetu Politycznego będzie uzupełniony. Powiedział, że Rada Polityczna wybrała w sobotę tylko część składu Komitetu Politycznego - na razie będą go tworzyć politycy, którzy według statutu z racji funkcji partyjnych do niego wchodzą oraz cztery dodatkowe osoby. Jak zaznaczył Komitet będzie uzupełniony po jesiennych wyborach samorządowych.

"Nie podejmowałem decyzji arbitralnie, ale poprosiłem różne środowiska o to, żeby zgłaszały swoich kandydatów (...). Wejście do rozszerzonego Komitetu Politycznego będzie wymagało znaczącego wysiłku, być może konkretnego poparcia ze strony różnych środowisk partyjnych" - podkreślił Jarosław Kaczyński. Prezes PiS powiedział dziennikarzom, że została też wybrana partyjna komisja etyki - na jej czele stanie posłanka Elżbieta Witek oraz sekretarz Rady Politycznej Krzysztof Sobolewski. Zastąpił Maksa Kraczkowskiego.

Kaczyński dodał, że w trakcie dyskusji członkowie Rady odwoływali się do badań wewnątrzpartyjnych, które pokazują, że po wystąpieniach ws. katastrofy smoleńskiej poparcie dla partii nie spadło. "Te wszystkie głosy, które wydobywały się też z naszej partii, że jakiekolwiek uczciwe, zgodne z zasadami moralnymi postawienie tych spraw okazało się przynajmniej na razie pozbawione faktycznych podstaw" - zaznaczył

Prezes PiS Jarosław Kaczyński, tłumacząc, dlaczego Joanna Kluzik-Rostkowska nie otrzymała nominacji na żadną ważną funkcję w partii, powiedział, że jej pozycja w PiS-ie jest dobra. "Dla nas ogromnie ważne jest sprawdzenie się także w okresach trudniejszych" - podkreślił. "Dzisiaj dziękowałem jej za kampanię wyborczą" - powiedział Kaczyński. Kluzik-Rostkowska była szefową jego kampanii w wyborach prezydenckich.

"Dla nas ogromnie ważne jest sprawdzenie się także w okresach trudniejszych. Te wszystkie osoby, które znalazły się w kierownictwie partii, mają tego rodzaju doświadczenie" - zaznaczył. "To nie jest tak, że można być naszej partii, w kierownictwie tylko na tej zasadzie, że się jest chwalonym, lubianym, a ci inni to są be, a ja to jestem dobry" - powiedział. "Trzeba przejść troszkę przez ogień, kilka razy mocno po głowie dostać" - mówił prezes.

Pytany, czy Kluzik-Rostkowska straciła szansę na objęcie ważnego stanowiska w partii, dlatego że wstrzymała się od głosu przy głosowaniu w Sejmie nad kandydaturą Grzegorza Schetyny na funkcję marszałka Sejmu, Kaczyński powiedział, że chociaż decyzję Kluzik-Rostkowskiej uważa za niezrozumiałą, to "nie straciła w tym momencie". "Proszę jej samej spytać, czy nie straciła. Ona sama o tym najlepiej wie" - dodał prezes PiS.