Marek Migalski przyznaje w wywiadzie dla dziennika "Polska", że nie zrozumiał zarzutów Kaczyńskiego pod swoim adresem o "niemoralne zachowanie".

Reklama

"Tego akurat nie rozumiem. Skrytykowałem strategię mojej partii, w zamian pan prezes odniósł się do mojej moralności. Niczego nie ukradłem, nikogo nie zdradziłem i nie pobiłem. To, co powiedziałem, powiedziałem z troski o przyszłość tej formacji. Bo tylko partia prowadząca otwartą dyskusję i skupiająca ludzi odważnych ma szanse na zwycięstwo" - tłumaczy swoje motywy.

Pytany o swoją obecną sytuację w PiS, europoseł, który - co ważne - nie zapisał się do partii, odpowiada: "Mimo wszystko ostatnio jest już trochę lepiej, bo prezes powiedział, że nie zdradziłem, a po prostu on mi i naczelnemu "Rzeczpospolitej" Pawłowi Lisickiemu odmawia zdolności politycznego myślenia. Czyli awansowałem z osoby niegodnej na półgłówka. To dobry trend - wolę w oczach swojego szefa uchodzić za tępaka niż za niegodziwca".

Europoseł wyjaśnia, że związał się z PiS, bo chciał zmieniać Polskę. Podkreśla, że nie interesuje go trwanie w ciągłej opozycji.

"Widzę, że rząd Platformy Obywatelskiej ma dziś duże przyzwolenie na swoją bierność i bezwład. Oni mogą być słabym i byle jakim rządem, bo my jesteśmy słabą opozycją. Jesteśmy więc w jakimś sensie odpowiedzialni za inercję tego rządu, bo on nie musi nic robić - wystarczy, że nie jest PiS i może nie tylko pogrążać kraj w gnuśności, lecz także liczyć na zwycięstwo w 2011 roku" - mówi Marek Migalski.

Reklama



Jakie jeszcze słabe strony Prawa i Sprawiedliwości widzi Migalski?

Reklama

"Nie można atakować dziennikarzy, zwłaszcza tych, którzy na dźwięk słowa "PiS" nie toczą piany z ust. Nie można zawężać naszego komunikatu do spraw krzyża. Nie można dopuszczać do tego, że najcięższe słowa z naszej strony padają z ust prezesa" - podkreśla w wywiadzie dla "Polski".

Europoseł nie jest też zachwycony tym, co robi Antoni Macierewicz.

"Trzeba wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej, bo to kwestia absolutnie priorytetowa, ale nie może być tak, że co dwa dni wychodzi Antoni Macierewicz i obwinia kolejnych polityków. Po pierwsze, obniża to wartość końcowego raportu tego zespołu, który może się okazać bardzo kłopotliwy dla rządzących. A po drugie, skutkuje to tym, że poseł Macierewicz staje się główną twarzą PiS. Cenię jego zdolności intelektualne i moralne, ale on nam nie przynosi nowych wyborców, jego wyborców już mamy" - mówi Migalski.

Europoseł nie unika mocnych akcentów w swoich wypowiedziach. Bez ogródek mówi, że PiS zmierza ku przepaści.

"Nie piję do nikogo personalnie, ale jest chyba tak, że jak ktoś otwarcie i szczerze alarmuje o złych zjawiskach i błędach partii, jest zagrożony defenestracją. Uważam, że zmierzamy ku przepaści. Niestety, ci, którzy o tym alarmują, krzyczą i próbują zawrócić całą partię z tego kierunku, nazywani są niegodziwcami" - kończy Marek Migalski.