Marek Migalski nie może darować "Faktom", że postawiły tezę, iż europoseł atakuje przeciwników politycznych mocniej, bo ostatnio podpadł Jarosławowi Kaczyńskiemu wytykając partyjnej strategii słabe punkty.
"Ale główną linią ataku na mnie jest sugerowanie, że po tym, jak przed paroma dniami skrytykowałem prezesa mojej partii, obecnie " - pisze europoseł na blogu w Onet.pl i dodaje już personalnie pod adresem dziennikarza: "Nie chcę się nawet zastanawiać na podstawie jakich doświadczeń życiowych redaktor Durczok przyjmuje taką koncepcję natury ludzkiej, że jak się zrobiło coś, co mogło się nie podobać szefowi, to zaraz trzeba się gibać i pisać w taki sposób, by ratować własną skórę".
Polityk przypomina, że w tym samym czasie udzielił on wywiadu "Polsce", w którym podtrzymał swoją krytyczną ocenę zmiany strategii Prawa i Sprawiedliwości po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach prezydenckich. To - według niego - zaprzecza, by zabiegał o odzyskanie łask szefa PiS za wszelką cenę i wszelkimi sposobami.
Migalski ma też obiekcje co do dobrego gustu szefa "Faktów" TVN: "Na koniec swojego felietonu pan redaktor przypomina stwierdzenie ks. Tischnera o tym, że są trzy rodzaje prawdy – święto prawdo, tyż prawdo i gówno prawdo. I konstatuje, że w swoich pracach, mających na celu ułagodzenie prezesa, oddalam się od tych dwóch pierwszych. Eleganckie, prawda? Wypada mi tylko zwierzyć się, że w przeciwieństwie zapewne od redaktora Durczoka znam ks. Tischnera nie tylko z jednego aforyzmu, ale także z jego prac filozoficznych (które, nota bene, nie za bardzo cenię)".
Na koniec swojego wpisu Marek Migalski nie unika złośliwości pod adresem Kamila Durczoka.
"Ale spieszę donieść szefowi . Polecam Panu, Panie Redaktorze, więcej dialogowania ze swoich rozumem. A już zwłaszcza z poczuciem humoru. Ten kontakt na pewno pozytywnie odbije się na Pana publicystyce, a i w realnym życiu będzie sympatyczniej" pisze europoseł Prawa i Sprawiedliwości.