Premier pytany w środę o jego "przeprowadzkę" do sejmowego gabinetu, gdzie będzie urzędował podczas posiedzeń izby zaznaczył, że ma teraz przed sobą "ciężki okres".
Odnosząc się do zapowiadanej ofensywy legislacyjnej rządu podkreślił, iż ma poczucie, "że teraz trzeba będzie do kilku projektów naprawdę przekonać argumentami". Jak dodał, "przede wszystkim ze względu na sytuację polityczną, też posłowie mają coraz większą potrzebę nieustannego dopytywania, o co chodzi i ministrów, i premiera".
Wyjaśnił, że ma na myśli "kilkadziesiąt ustaw", które mają być wkrótce procedowane w Sejmie. "To są wszystko ustawy trudne, kontrowersyjne - czy to jest cały pakiet zdrowotny, czy in vitro, czy w końcu ten, który dotyczy teraz dopalaczy. Wiele z nich będzie wymagało determinacji, dyscypliny i takiego, nawet nie pilnowania się, tylko błyskawicznej wymiany informacji, takiej wzajemnej determinacji i dlatego tam będę" - zaznaczył szef rządu.
"Myślę, że do końca roku, w czasie posiedzeń Sejmu (moja) kilkugodzinna obecność wszystkim dobrze zrobi" - ocenił premier. Jak dodał "przychodzi taki moment, kiedy kontakt z parlamentarzystami, z własnym klubem musi być trochę intensywniejszy niż w ostatnim roku".
Premier podkreślił, że jego obecność w Sejmie nie wymaga jakiejś "wielkiej logistyki". "To nie jest jakaś wielka logistyka - po prostu przez kilka godzin dziennie będę siedział nie tu (w kancelarii premiera - PAP), tylko tam (w Sejmie - PAP). Jest tam gabinet do tego przystosowany, więc będę do dyspozycji przede wszystkim swojego klubu jako szef partii, ale też innych posłów, jeśli będzie taka potrzeba no i oczywiście marszałka Sejmu" - zaznaczył szef rządu.