3 października 2010 roku na antenie Radia ZET Tomasz Nałęcz mówił m.in.:

"Państwo z PiS-u, nie udawajcie, że nie rozumiecie, o co chodziło w dążeniu rządu polskiego do tego, żeby spotkał się premier Tusk z premierem Putinem w Katyniu. Chodziło o to: nam na użytek Polski już prawda o Katyniu jest - że tak powiem - objawiona jeszcze nie w każdym szczególe, ale my w Polsce nie mamy wątpliwości co do istoty tej zbrodni. Niezwykle ważną rzeczą dla polskiego prezydenta, dla polskiego premiera, dla polskiego rządu jest to, co na ten temat się w Rosji mówi. I to, że premier Rosji z taką, a nie inną przeszłością - no, przypomnijmy, z resortu, który przecież +robił+ Katyń - pojawi się z polskim premierem na grobach katyńskich i powie to, co powiedział, powinno być rzeczą tak niesłychanie ważną i tak cenną, że powinniśmy na ołtarzu tej sprawy złożyć każdą ofiarę. I nie udawajcie, państwo w PiS-ie, że nie rozumiecie, że premier Putin by nie przyjechał z prezydentem Kaczyńskim. No bo prezydent Kaczyński wykonał tyle gestów wobec premiera Putina, że tak powiem, ostrych (...)

Reklama

Mnie się wydawało, że mądrość polskiej polityki polega na tym, że gramy na dwóch fortepianach. Takim ostrzejszym, prezydenckim: prezydent jedzie do Gruzji, mówi - prawda - ostrymi słowami - podobało mi się. Ale jest też drugi gracz na tym fortepianie, taki bardziej miękki. I na tym polega mądrość polityki wielkiego państwa, że gra na różnych fortepianach, żeby być jak najbardziej skutecznym. I co? Wy uważacie, że przyjechałby premier Putin przy prezydencie Kaczyńskim i powiedział to, co powiedział?".

Pytany o słowo "przepraszam" wypowiedziane w TVN24 przez Bronisława Komorowskiego, Jarosław Kaczyński odpowiedział: "Nic nie wiem o żadnych przeprosinach, dla mnie ważne są tylko takie wypowiedzi, jak pana Nałęcza, doradcy prezydenta". I nawiązał do przytoczonej wyżej wypowiedzi Tomasza Nałęcza.

Reklama

Inni politycy, których odwołania domaga się Kaczyński to Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski.