Senator jednoznacznie wskazuje przyczyny wyborczej porażki PiS na Podkarpaciu. Wini za nią przywódców ugrupowania w regionie. "Dbałość o to, by nie następowało personalne zasilanie ugrupowania wartościowymi ludźmi, było powodowane lękiem przed konkurencją tych, którzy obecnie piastują mandaty poselskie" - stwierdza wprost. Zarzuca działaczom, że ich bieżąca działalność nie miała nic wspólnego z tym, co dzieje się w gospodarcze czy w dyskusjach dotyczących "spraw światopoglądowych".

Reklama

Oskarżenia Jaworskiego są ostre. "Najlepszą postawą dla budowania partyjnej kariery była bierność i tego właśnie owocem jest kolejna klęska wyborcza" - stwierdza polityk. I przywołuje przykład Rzeszowa, w którym PiS oddało władzę w 2002 roku. Od tego czasu działacze Prawa i Sprawiedliwości swoją postawą sami lokowali się na marginesie na miejskiej arenie politycznej. Przyznaje, że z podobną diagnozą sytuacji zwraca się do niego wielu samorządowców.

"Wybory tak się potoczyły, że w miejscach gdzie wygrywała prawica, najczęściej nie odbywało się to pod szyldem PiS. Ożywczy impuls może wyjść przede wszystkim od samorządowców, bo to oni najlepiej wiedzą, jak zdobywać realne poparcie" - mówi i deklaruje, że planowane jest spotkanie, na którym ma powstać plan działań niezbędnych dla regionu.

Pada także istotna deklaracja - senator nie zamierza przechodzić do tworzonego właśnie ugrupowania Polska Jest Najważniejsza. Dlaczego? "Dużą ostrożność wobec tej inicjatywy nakazuje dotychczasowa praktyka polityczna niektórych jej liderów, zwłaszcza w sprawach moralnych i rodziny" - wyjaśnia.