"My wiemy, i nikt i nic tego nie zmieni, że to generał Wojciech Jaruzelski ma na rękach krew i jest pośrednio odpowiedzialny za to, co stało się w 70. roku. My nie zapominamy. Jako Solidarność zwrócimy się o pomoc i rehabilitację osób, które były naocznymi świadkami tamtych wydarzeń, które były ranne, które do dziś odczuwają skutki tamtych wydarzeń" - mówił Duda do zgromadzonych na szczecińskim pl. Solidarności.
Przewodniczący "S" podkreślił, że gdyby nie wydarzenia sprzed 40 laty, nie byłoby 10 lat później Sierpnia ani Solidarności.
"Dziś żyjemy w wolnym kraju, ale nie wolnym od patologii, szczególnie od patologii społecznych. Bo jak inaczej można powiedzieć o kraju, w którym prawa pracownicze i godność pracownicza spychane są na margines? Jak inaczej można powiedzieć o kraju, w którym założenie związku zawodowego w prywatnym zakładzie pracy jest większym bohaterstwem niż działanie w podziemiu +S+? Jak można powiedzieć o kraju, w którym politycy, zamiast zajmować się sprawami obywateli, kłócą się między sobą i różnią nas i dzielą? Jak inaczej można powiedzieć o kraju, w którym przez 40 lat nie rozliczono tych, którzy strzelali do stoczniowców, mieszkańców Szczecina, Gdyni, Gdańska?" - pytał Duda.
Zapowiedział, ze związkowcy będą pamiętać o bohaterach Grudnia. "Bo jesteśmy winni im tego, że mimo tych patologii musimy dziękować za to, że możemy żyć w wolnej Polsce i wolnej Europie" - podkreślił.
Podczas uroczystości odczytano także przesłanie od przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka. "Oddając dziś hołd tym, którzy jako pierwsi powiedzieli +nie+, pamiętajmy, że to Grudzień '70 był początkiem końca polskiego i europejskiego komunizmu. Był też fundamentem, na którym dekadę później zbudowaliśmy Solidarność" - napisał Buzek.
Jak dodał przewodniczący PE, wspominając tych, którzy oddali życie 40 lat temu, trzeba pamiętać także, że do dziś nikt nie poniósł konsekwencji za ich śmierć. "Rodziny blisko 40 ofiar wciąż oczekują, że skarze się winnych śmierci ich bliskich" - zaznaczył.
Pod monumentem delegacje zakładów pracy, władz lokalnych i mieszkańców miasta złożyły kwiaty. Modlitwę poprowadził bp Marian Błażej Kruszyłowicz.
Z pl. Solidarności uczestnicy uroczystości udali się pod bramę główną stoczni szczecińskiej, gdzie w południe spodziewany jest prezydent Bronisław Komorowski.
Tam też metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga poprowadzi modlitwę Anioł Pański. Pod tablicą złożone zostaną kwiaty i wieńce.
Po uroczystości prezydent wręczy w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim odznaczenia państwowe, honorując uczestników szczecińskich wydarzeń grudniowych.
Oprócz oficjalnych uroczystości rocznica Grudnia '70 w Szczecinie to także rekonstrukcja historyczna zamieszek na szczecińskich ulicach, otwarcie wystaw nt. grudniowego buntu. Piątkowe obchody zakończy wieczorna msza w szczecińskiej katedrze.
17 grudnia 1970 roku po ogłoszeniu przez ówczesne władze państwowe podwyżek cen żywności, w ówczesnej Stoczni im. Adolfa Warskiego zaczął się strajk. Stoczniowcy, do których dołączali pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina, wyszli na ulice.
Przeszli pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, chcąc rozmawiać z przedstawicielami KW. Ponieważ nie spełniono ich postulatu, manifestanci podpalili gmach. W odpowiedzi milicja i wojsko zaczęły strzelać w kierunku tłumu. Zginęło wówczas 16 osób, ponad 100 zostało rannych.