– Wójtowie, burmistrzowie, starostowie, prezydenci miast jako senatorowie będą przenosili swoje doświadczenia i pragmatyzm z samorządu do działań legislacyjnych w wymiarze krajowym – zachęcał do pomysłu Waldemar Pawlak podczas forum samorządowego PSL.
Ludowcy w ostatnich wyborach zdobyli 16 proc. głosów. W mniejszych miejscowościach są często liderem. Do tej pory sukces w wyborach samorządowych nie przekładał się jednak na poparcie w głosowaniu do parlamentu. W Senacie PSL ma obecnie jednego przedstawiciela – reszta pochodzi z PO i PiS. Tendencja ta może się utrzymać, gdyż parlament uchwalił właśnie kodeks wyborczy, w którym wprowadzono jednomandatowe okręgi w wyborach do izby wyższej. Zmiana ordynacji dawałaby szansę na zaistnienie lokalnych liderów w polityce krajowej.
– Chcemy taką możliwość dać także przy wyborach do Sejmu, ale liczymy, że jeśli teraz ograniczymy się do Senatu, to łatwiej skusi się na to PO – mówi szef klubu ludowców w Sejmie Stanisław Żelichowski.
Ludowcy mają nadzieję na przychylność koalicjanta, bo wcześniej poparli propozycję PO, by wybory do Senatu odbywały się w okręgach jednomandatowych. Choć Żelichowski zapewnia, że w tej sprawie żadnego porozumienia nie było, to PO nie mówi nie.
Reklama
Waldy Dzikowski, wiceszef klubu PO, zapewnia, że jego partia zastanowi się nad tą sprawą. Podobnie mówi rzecznik rządu Paweł Graś. Dla PO pomysł ludowców może okazać się całkiem wygodnym wabikiem na związanie ze sobą prezydentów miast startujących do tej pory często bez szyldu partyjnego. Teraz PO mogłaby zaoferować poparcie w wyborach do Senatu. Identyczny postulat jak PSL mają organizacje samorządowe. Gorącym zwolennikiem tego pomysłu jest też prof. Michał Kulesza.
– Wobec braku szans na to, by zamiast Senatu powstała izba samorządowa, taka inicjatywa jest cenna – mówi współautor reformy samorządowej.
Zasada rozłączenia pełnienia funkcji parlamentarnych i samorządowych została wprowadzona w 2001 r.