"Ludzie przechodzą do historii dzięki wielkim uczynkom i anegdotom" – podkreślił w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie radia RMF FM prof. Tomasz Nałęcz. Według niego, prezydent Komorowski przejdzie do historii zarówno dzięki jednemu, jak i drugiemu.
Wszystko się sypało – wytykał mu jednak bezlitośnie dziennikarz. – I parasol, i sztandar, i siadanie, i witanie, i zdjęcie… Jednak doradca prezydenta nie tracił rezonu: "Szef protokołu przy parasolu się nie popisał. Ale prezydent nie czynił mu wymówek, wziął to na siebie". Jak zapowiedział, konsekwencji serii wpadek nie będzie. "Niech rzucą kamieniem w tego, kto się pomylił – ten, co się nigdy nie pomylił. Także prezydent ma do szefa protokołu nadal pełne zaufanie. Myślę, że szef protokołu sam wie, że takich wpadek na przyszłość należy unikać" – mówił.
Według niego dyplomatyczne wpadki nie przełożą się też na relacje Warszawy z Berlinem i Paryżem. Kanclerz Merkel nie obrazi się, bo "jeśli już ktoś zmókł dzięki tej parasolowej przypadłości, to prezydent Sarkozy, bo przecież parasol był nad panią Merkel". A zmókł, bo szef protokołu okazał się tu bardziej mężczyzną niż dyplomatą – i "przede wszystkim chronił fryzurę pani kanclerz, kosztem fryzury prezydenta Sarkozy’ego. Ale prezydent Sarkozy to jest Francuz, jest szarmancki wobec kobiet, myślę, że rozumiał tę troskę o panią Merkel" – zaznaczył profesor Nałęcz.