Meller mówił w TVN24, że jest bardzo zadowolony z debaty z Donaldem Tuskiem. "Chodziło o to, żeby pokazać, iż warto rozmawiać o ważnych rzeczach, bez obrażania się i popadania w chamstwo" - tłumaczył. I dodał, że program to "kawał dobrej roboty".
Redaktor naczelny "Playboya" i prowadzący "Drugie śniadanie mistrzów" przyznał, że przez całą tę sytuację "trochę się wkręcił w politykę". Ale od razu zapewnił, że nie zamierza angażować się na scenie politycznej. "Żona by mnie zabiła - żartował.
>>> Tusk kontra celebryci. Kto wygrał? >>>
Dziennikarz odniósł się do pogłosek, jakoby program od początku był "ustawką". "Że ja jako hardcorowy Platformers ustawiłem się z demonicznym Donaldem, jeszcze bardziej demonicznym Grasiem, czy nie wiem kim - jest taki PR-owiec Ostachowicz - i umieściłem wpis na Facebooku, żeby zrobić zamieszanie. Jak się ono skumulowało, to wczoraj miało nastąpić pojednanie z miłościwie nam panującym premierem" - mówił Meller.
Jak sam przyznał, dla niego temat jest kuriozalny. Ale o takich plotkach wspominał mu także Donald Tusk. "Przed programem pan premier przyszedł i spytał, czy słyszałem o tym, bo i do niego doszło, że to była "ustawka" - relacjonował Meller.
Czy premier przekonał Mellera? Dziennikarz nie chciał odpowiedzieć. Podsumował tylko, że zapewne ci, którzy chcieli się przekonać, przekonali się, a ci co nie byli przekonani, nie dali się przekonać.