Szef MSZ wyjaśnia, że to reakcja na jego słowa wypowiedziane w programie "Tomasz Lis na żywo". Chodzi o sprawę dziennikarzy "Naszego Dziennika", którzy zostali zatrzymani w Rosji, gdy zbierali informacje do tekstu na temat katastrofy smoleńskiej.
>>> Co szef MSZ mówił o dziennikarzach "Naszego Dziennika"? Czytaj więcej
Sikorski stwierdził w programie TVP2, że sprawa tablicy zawieszonej przez Stowarzyszenie Katyń 2010 na pamiątkowym kamieniu w Smoleńsku to prowokacja. "Takich przykładów mamy sporo. Mamy też podpisy pod zdjęciami na wystawie w Parlamencie Europejskim czy wizytę dziennikarzy <Naszego Dziennika> bez wizy dziennikarskiej na zamkniętym terenie. Gdy MSZ interweniuje, próbuje pomóc i wydobywa dziennikarzy chociażby z aresztu, to potem zamiast podziękowania jest atak" - mówił Radosław Sikorski.
Po tych słowach redakcja "Naszego Dziennika" przesłała ministrowi krótki list i bukiet czerwonych róż z biało-czerwoną szarfą.
Sam Sikorski pochwalił się podziękowaniami na Twitterze i skomentował sprawę ironicznie: "<Nasz Dziennik> wykazał się poczuciem humoru, a także okazał wdzięczność wobec naszych konsulów. Znaczy się, jest nadzieja na Polskę, w której będziemy się lubić".