Informacja o tym, że m.in. Kuba Wojewódzki będzie odpowiedzialny za reżyserię koncertu inaugurującego polską prezydencję w UE, najwyraźniej wzburzyła Ludwika Dorna. Na swoim blogu były marszałek Sejmu postanowił przypomnieć program Wojewódzkiego, w którym "zbeszczeszczono polską flagę".

Reklama

"Pan minister kultury i dziedzictwa narodowego może nie pamięta, ale ja pamiętam: w marcu 2008 roku w programie Wojewódzkiego gospodarz i jego goście wtykali zminiaturyzowane polskie flagi w atrapy psich ekskrementów" – napisał polityk w swoim internetowym dzienniku.

I wyjaśnił – sobie i czytelnikom – motywy działania resortu. "Być może decyzja Zdrojewskiego jest wynikiem ignorancji i niekompetencji (tych najbardziej twórczych sił w dziejach), ale być może, premier Tusk za pośrednictwem ministra Zdrojewskiego na sposób Apolla Delfickiego, który 'nie mówi, nie milczy, ale daje znaki’, daje nam znaki, jaki ma być w jego i PO rozumieniu najgłębszy ideowy sens polskiej prezydencji w UE" – stwierdził.

"Idea, by profanator polskiej flagi był twarzą polskiej prezydencji, wymaga jednak zdecydowanej odpowiedzi" – konkluduje autor bloga. I proponuje, by w trakcie koncertu inauguracyjnego wynająć telebim, na którym pokazywałoby nieustannie sceny z pamiętnego wydania programu Wojewódzkiego. Przebitki miałyby być ilustrowane "Odą do radości" Beethovena – czyli hymnem UE.

Gdyby nie było chętnych do tego typu manifestacji, Dorn zrobi ją sam. Tylko wcześniej wystąpi do MSWiA o pozwolenie na zbiórkę publiczną. "Bo nie mam za co wynająć telebimu" – podkreśla.