"Zgrzyty w koalicji powodowało to, że przynajmniej dwóch ministrów PSL-u miało swoich nadministrów, którzy oczywiście nie byli ministrami konstytucyjnymi" – stwierdził poseł PSL Eugeniusz Kłopotek w rozmowie z tygodnikiem "Wprost". Według niego Michał Boni miał próbować nadzorować Jolantę Fedak, a były premier Jan Krzysztof Bielecki – Waldemara Pawlaka.

Reklama

"Odebraliśmy to jako formę kontroli Tuska nad naszymi politykami – a tak nie powinno być. Tym bardziej, że minister Boni i Jan Krzysztof Bielecki konstytucyjnie za sprawy powierzone naszym ministrom nie odpowiadają" – podkreślił Kłopotek.

Poza "nadzorem" znalazł się natomiast minister rolnictwa Marek Sawicki, "bo w rolnictwie PO jeszcze terminuje i nie zna się na nim". Gdyby nie to, zapewne i tutaj ustanowiono by "nadministra".

Nie był to jednak jedyny zgrzyt w koalicji. "Był taki trudny moment, kiedy część polityków PO – co bardziej zapalczywych parlamentarzystów – poczuła wiatr w żagle i zwietrzyła szansę, by Platforma rządziła sama. A ja cały czas im powtarzałem, że wyborcy nie zgodzą się na hegemonię jednej partii. Niektóre sprawy nie były uzgadniane z nami, lecz od razu ogłaszane w mediach, a później, jeśli był atak ze strony mediów czy opozycji, wycofywano się z nich" – wspominał.

Mimo wszystko, poseł Kłopotek jest przekonany, że powtórka koalicji PO-PSL "to najlepsze rozwiązanie dla Polski".